Nabiał wychładza organizm, laktoza zabija, a ser bywa ślepy. Tym razem o tym, co warto (lub niekoniecznie warto) wiedzieć o nabiale.
Popularny przysmak – mleko czekoladowe – wymyślił około 1680 roku Irlandczyk Hans Sloan. Podczas pobytu na Jamajce zauważył, że miejscowi chętnie raczą się wodą z dodatkiem czekolady. Zamiast wody postanowił użyć mleka… i swój wynalazek przywiózł do Europy, gdzie napój zaczął być sprzedawany jako lekarstwo. Niestety nie na głupotę – dzisiaj w dalszym ciągu nawet 7% Amerykanów (dorosłych!) jest święcie przekonanych, że mleko czekoladowe pochodzi od… brązowych krów.
Moda na produkty odtłuszczone jest stosunkowo młoda. Jeszcze przed II wojną światową nie wiedziano co robić z pozostałościami po ubijaniu masła. Wyrzucano je albo dodawano świniom do pożywienia, by je szybciej tuczyć. Wkrótce potem uznano jednak, że po co produkt wyrzucać, kiedy można na nim zarobić – i tak powstało mleko odtłuszczone, uwielbiane przez wszystkich będących na diecie (zanim oczywiście pojawiły się kolejne substytuty niemające z mlekiem nic wspólnego, jak napój sojowy czy migdałowy).
Podobnie jak odtłuszczone mleko, za odpad przez długi czas uważana była serwatka. Kiedy produkcja nabiału przybrała skalę masową, pojawiły się też duże ilości serwatki, z którą nie wiedziano co zrobić. W wielu przypadkach wylewano ją więc do rzek, przyczyniając się do gwałtownego rozwoju alg i skutkując poważnym zagrożeniem dla środowiska naturalnego.
Świat nie pokochał nagle sera i nie zapragnął nagle dodawać go wszędzie, gdzie tylko nie gryzł się jakoś bardzo mocno z resztą składników. Serowa mania to wątpliwej natury zasługa amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, który – widząc nadmierne zapasy mleka i tłuszczu – zaczął inwestować miliony w promocję restauracji i sieci pizzerii. Warunek wsparcia – menu bogate w ser. Tym samym w pizzach Domino’s zaczęło pojawiać się 40% więcej sera, a Pizza Hut zaczęło lansować pizze z serem wepchniętym dodatkowo w zrolowaną krawędź ciasta.
Paczka masła za niemal 300 złotych? Niektórzy pomstują na widok absurdalnie wysokich cen obecnie, jednak sytuacja, jaka miała miejsce w Norwegii w 2011 roku przebija obecną wielokrotnie. Deszczowe lato obniżyło produkcję mleka, nie było więc z czego robić masła – i ostatecznie masła w Norwegii zabrakło. Za sprawą wysokich podatków, mających chronić rodzimych producentów, import był nieopłacalny, a sytuacja stała się patowa. Rozkwitł za to czarny rynek. Masło z przemytu można było wówczas kupić w cenie ok. 280 zł za kostkę.
O co chodzi z tą wspomnianą na początku ślepotą sera? Żadna filozofia – dziury w serze szwajcarskim bywają nazywane oczami, a zatem ser pozbawiony dziur musiał w konsekwencji stać się ślepy. Co natomiast warto wiedzieć to to, że dziury w serze to stosunkowo nowy wynalazek – dawniej uważano je za niepożądany efekt, a wręcz defekt sera.
Bywalcom indyjskich restauracji paneer jest doskonale znany. To rodzaj białego sera o charakterystycznej konsystencji, zastępującego mięso w wielu daniach. Ten właśnie paneer jest jednym z niewielu serów, którego produkcja – tradycyjną metodą! – nie wymagała dodatkowo zarżnięcia cielaka. W przypadku sera paneer enzymy żołądkowe – kwasy niezbędne do zbrylenia sera – zastępuje sok z cytryny (lub ocet).
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą