Wielu ludzi marzy o podboju przestworzy. Jedni marzą, inni biorą sprawy w swoje ręce. Do tych drugich dołączył Brian Mosby. Miłośnik sportów ekstremalnych i fotograf, którego hobby jest slackline – dyscyplina nie tylko emocjonująca, ale też, jak się okazuje, bardzo widowiskowa.
Slackline, dyscyplina sportowa zrodzona w latach 80. ubiegłego wieku w Kalifornii, to spacer po linie z jednym dodatkowym utrudnieniem. W przeciwieństwie do „tradycyjnej” wersji, w slackline taśma nie jest napięta (stąd angielska nazwa). W efekcie spacerowicz musi radzić sobie nie tylko z balansowaniem własnym ciałem, ale też z rozciągającą się dodatkowo taśmą i jej trudnymi do przewidzenia odchyleniami.
U początków tegoż sportu chodzono po łańcuchach odgradzających parkingi, a więc na wysokości zaledwie kilkudziesięciu centymetrów. Bardzo szybko jednak poprzeczkę przeniesiono wyżej – i to dosłownie. Najpierw na kilka metrów, gdy taśma rozpinana była np. pomiędzy dwoma drzewami, a potem nawet na kilkaset z wykorzystaniem wąwozów, ścian i innych dobrodziejstw natury.
Przedstawiony na zdjęciach Brian Mosby przeniósł slackline jeszcze wyżej, rozpinając taśmę na wysokości ok. 850 metrów na wzgórzach górujących nad Rio de Janeiro.
Źródła: 1, 2, 3
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą