moja mama pojechala kiedys, wieki temu na festiwal teatralny do Edynburga i kupila sobie plaszcz, mniej wiecej taki o jakim zawsze marzyla. Kosztowal kupe kasy, porzadna robota i marka. No i angielski
, dodatkowa pamiatka. Przyjechala do domu i tez dostrzegla na metce maly napis made in poland, a pod spodem jeszcze mniejszy, ze uszyty w zakladzie krawieckim w Bialymstoku, kilka ulic od naszego domu.