Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Nieudana zagłada Ziemi z 1910 roku

15 357  
75   17  
W 1910 roku cały świat oczekiwał pojawienia się gościa z głębi Wszechświata – komety Halleya – w pobliżu Ziemi. Naukowcy czekali na to, licząc na nowe odkrycia, jednak większość mieszkańców planety postrzegała zbliżanie się ciała niebieskiego jako początek biblijnej apokalipsy. Fanatycy religijni i dziennikarze robili, co mogli, aby wywołać panikę, doprowadzając niektórych wrażliwych ludzi do prawdziwego szaleństwa.

To nie pierwszy raz, kiedy ta kometa pojawiła się w pobliżu Ziemi. Jednak po raz pierwszy jej podejście do orbity naszej planety przewidział wybitny XVIII-wieczny astronom i fizyk Edmond Halley. Anglik obliczył w 1705 r., że kometa znajdzie się w pobliżu ziemi w 1759 r. i nie mylił się. W swoich obliczeniach Halley oparł się na prawach mechaniki niebieskiej odkrytych przez jego rodaka Izaaka Newtona.

Edmond Halley

13 marca 1759 roku kometa pojawiła się zgodnie z przewidywaniami, a jej ogon był widoczny nawet gołym okiem nie tylko w nocy, ale także w dzień. Sam Halley nie dożył tej chwili, ale jego imieniem nazwano ten ważny obiekt astronomiczny. Następny raz kometa pojawiła się 16 listopada 1835 roku, i miała się pojawić, według wyliczeń astronoma, 20 kwietnia 1910 roku.

Co dziwne, na początku postępowego XX wieku niektórzy naukowcy zasugerowali, że kometa może przynieść śmierć całemu życiu na Ziemi, a nawet zniszczyć planetę. Astronomowie i fizycy wyrażali swoje przypuszczenia w murach uniwersytetów, obserwatoriów i towarzystw naukowych, a przedstawiciele prasy jak zwykle zaczęli siać panikę.

Tak wygląda kometa Halleya

Dziennikarze rozpoczęli wcześnie – już w 1907 roku. Wtedy to jedna z amerykańskich gazet wydawanych w stanie Kentucky opublikowała artykuł pod krzykliwym nagłówkiem „Czy nadchodząca kometa zderzy się z Ziemią?”. Dziennikarze pytali w nim astronomów, czy istnieje ryzyko zderzenia z kometą i otrzymali odpowiedź, że prawdopodobieństwo takiego wyniku jest bardzo małe.

Zapewnienia autorytetów o braku jakiegokolwiek zagrożenia nikogo nie interesowały – rozpoczęła się reakcja i wielu „ekspertów” natychmiast rzuciło się, aby skomentować nadchodzące spotkanie w kosmosie. Wśród panikarzy było kilka autorytatywnych osób, na przykład francuski astronom Camille Flammarion. Argumentował, że do zderzenia ciał niebieskich nie dojdzie, zasugerował jednak, że Ziemia przejdzie przez ogon komety i wszystkie istoty żywe zginą zatrute trującymi gazami – cyjanami.

Zdjęcie Komety Halleya, 16 maja 1910 r.

Jego słowa zostały podchwycone przez dziennikarzy prasowych i już następnego dnia „New York Times” przeraził wiele tysięcy swoich odbiorców:

Cyjan jest bardzo śmiertelną trucizną. Wystarczy położyć jedno ziarenko na języku, aby spowodować natychmiastową śmierć.

Niedaleko w tyle pozostawały i inne publikacje, np. gazeta San Francisco Call doniosła, że życie na Ziemi najprawdopodobniej zaniknie, pozostawiła jednak małą lukę, dodając, iż nie wszyscy naukowcy są pewni, że w ogonie komety znajduje się śmiercionośny gaz. Panika ogarnęła świat, a przedsiębiorczy ludzie w Wielkiej Brytanii, USA, Francji czy Rosji natychmiast to wykorzystali.

Kliknij i zobacz więcej!
Francuska pocztówka z satyrycznym przedstawieniem paniki kometowej. 1916 r.

W sprzedaży pojawiła się ogromna liczba różnorodnych produktów chroniących przed szkodliwym działaniem cyjanu. Najbardziej szalonymi, ale jednak najbardziej popularnymi wśród ludzi były specjalne parasole, mające chronić przed działaniem komety, i pigułki antidotum neutralizującego trujący gaz kosmiczny. Czy trzeba mówić, że biznesmeni dosłownie zbili fortunę na swoich towarach? W powstałym chaosie wszelkiego rodzaju oszuści krążyli jak meszki, a policja nie była w stanie ich kontrolować.

W 1909 roku policja w Teksasie aresztowała dwóch oszustów, którzy w swojej kuchni robili pigułki z czystego cukru i sprzedawali je jako antidotum, za szalone pieniądze.

Ludzie poszukiwali również przedmiotów bardziej praktycznych, takich jak wojskowe maski przeciwgazowe i kombinezony ochrony przeciwchemicznej. Część mieszkańców miast i wsi przygotowywała się do katastrofy skrupulatnie, zamawiając specjalne uszczelnione okna i drzwi lub uszczelniając istniejące gumowymi uszczelkami.


Literaci również nie przepuścili swojej szansy. Autor wspaniałych książek o Sherlocku Holmesie, Sir Arthur Conan Doyle, napisał opowiadanie science fiction „Trujące pasmo”, które jednak ukazało się dopiero w 1913 roku. Pisarz opowiedział w nim historię profesora George'a Edwarda Challengera, który przewidział przejście Ziemi przez chmurę trującego kosmicznego eteru. Naukowiec i jego przyjaciele schronili się przed trucizną w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu, okazało się jednak, że gaz powodował jedynie głęboki sen.

Byli też zwolennicy innej, bardziej ekstremalnej wersji śmierci naszej planety. Królewskie Obserwatorium otrzymało list od rodzimego „geniusza naukowego”, w którym przedstawił szczegółowy scenariusz końca cywilizacji. Opisane obrazy zniszczeń były zdumiewające:

Ocean Spokojny zamieni baseny z Atlantykiem, a dziewicze lasy Ameryki Północnej i Południowej zostaną zmiecione przez lawinę solną; domy, statki, rekiny, wieloryby i wszelkiego rodzaju żywe stworzenia zamienią się w różnorodną masę chaotycznego nieporządku.
.
Kometa Donatiego na londyńskim niebie. Kolejne „niebezpieczne” ciało niebieskie, które pojawiło się w 1958 roku

Dla współczesnego człowieka wzmianka o „masie chaosu” wywoła być może uśmiech, ale nie zapominajmy, że był to początek XX wieku i list wydał oczekiwany owoc. Ktoś z Akademii Nauk ujawnił informacje i już następnego dnia ten nonsens został powtórzony w dziesiątkach gazet. W dniu wskazanym przez naukowców, 20 kwietnia 1910 roku, kiedy kometa Halleya zbliżyła się do Ziemi, w wielu miastach zapanował prawdziwy chaos. Procesje i nabożeństwa zagłuszały wycie ulicznych klik i lamenty skrajnych szaleńców, ulicami biegali ludzie w maskach gazowych i po prostu z twarzami owiniętymi w łachmany, a drogi były zatłoczone przez wózki i wozy tych, którzy myśleli o ucieczce przed katastrofą w góry lub na morskie wybrzeże. Jak wiadomo, do żadnej katastrofy nie doszło.

Berlin, 18 maja 1910. Mieszkańcy miasta zebrali się na placu, aby wspólnie stawić czoła śmierci

Panika wywołana pojawieniem się komet w pobliżu Ziemi nie była niczym nowym. Nawet w czasach starożytnych ludzie spodziewali się po takich spotkaniach jedynie kłopotów. W 700 r. n.e Czcigodny Beda, benedyktyński mnich z klasztoru Świętych Piotra i Pawła w anglosaskim królestwie Northumbrii, napisał:

Komety rodzą się nagle na niebie, zapowiadając zmianę władzy królewskiej, zarazę, wojny lub wiatry, lub suszę.

Opinię tę dobrze ilustruje rok 1066, kiedy kometa, nazwana później kometą Halleya, po raz kolejny pojawiła się w polu widzenia Ziemian. W Anglii w tym roku zasiadało na tronie aż trzech monarchów i zaczęto go nazywać „rokiem trzech królów”. W 1665 roku, znowu podczas przelotu komety, w Europie wybuchła kolejna epidemia zarazy. Mniej więcej w tym samym czasie Londyn ucierpiał w wyniku wielkiego pożaru miasta.

Kometa na gobelinie z Bayeux, XI w.

Zdarzały się też inne przypadki z udziałem innych komet. Rok 1910 był jednak rokiem szczególnym, ponieważ po raz pierwszy w historii prognozy podawali nie duchowni, którzy wielokrotnie zawodzili parafian fałszywymi alarmami, ale naukowcy. Wpływ nauki na przełomie XIX i XX wieku był już bardzo duży, dlatego powstała ogromna panika.

Kometa Halleya miała finalnie minąć Ziemię niespełna miesiąc po pierwszym peryhelium, 18 maja 1910 roku. Z tegoż właśnie powodu ten dzień był pełen grozy i rozpaczy. Ludzie gromadzili się tłumnie w katedrach i na ulicach, żegnając się i załamując ręce. Na szczęście ten dzień minął jak każdy inny. 19 maja uroczyście ogłoszono, że niebezpieczeństwo minęło i wszystko się skończyło.


Kiedy niebezpieczeństwo minęło, gazety w Europie i Stanach Zjednoczonych zapełniły się ironicznymi karykaturami, Flammarion poczuł się upokorzony, ale naukowiec nie zamierzał się poddać. Zebrał wiele relacji naocznych świadków osób, które wyczuły delikatny zapach zgniłych warzyw, alkoholu czy acetylenu, a także informacje o osobach, które nagle zachorowały. Astronom twierdził, że była tam chmura cyjanu, ale stężenie gazu było niskie.

2

Oglądany: 15357x | Komentarzy: 17 | Okejek: 75 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało