W dzisiejszym odcinku:
- Twórca Settlersów robi własną strategię
- CD Projekt wart więcej od Ubisoftu
- Głosy aktorów są wykorzystywane w grach, choć ci wcale nie nagrywali nowych kwestii
- Twórcy gier przyznają, że paski ładowania to zwykłe oszustwo
- Ceny EA Sports FC wyciekły do sieci. Oj nie będzie tanio
Tęsknicie za starymi, dobrymi Settlersami? I nie chodzi mi o
tych Osadników, którzy wychodzą pod szyldem Ubisoftu, bo to przecież już nie to
samo, co było kiedyś. Chodzi mi właśnie o kilka pierwszych części Settlersów,
które miały w sobie to coś.
Jeśli należycie do grona osób, które na samo wspomnienie gry
The Settlers 3 mają ciarki na plecach, to mam dla was dobrą wiadomość. Volker
Wertich, czyli główni projektant pierwszych Osadników, prezentuje grę Pioneers
of Pagonia.
Ma to być typowy city builder z wieloma aspektami
ekonomicznymi. Co ciekawe nie uświadczymy tam ani grama walki, ponieważ gra skupiać
się będzie przede wszystkim na rozbudowie miasta.
https://youtu.be/PH-8yHhRlps
Pioneers of Pagonia ma zaoferować ponad 40 różnych budynków
i 70 rodzajów zasobów. Gra ma zadebiutować we wczesnym dostępie już pod koniec
tego roku, gdzie wstępnie ma spędzić około 6 miesięcy.
Po burzliwej i dość tragicznej wizerunkowo premierze gry
Cyberpunk 2077, sytuacja wydaje się już być całkiem stabilna. Gdzieś tam za rogiem
majaczy premiera dodatku Phantom Liberty, CD Projekt zwija się z Gwintem i kusi
nas kolejnymi Wiedźminami, a ich akcje stale zyskują na wartości.
W tym momencie wartość grupy wynosi aż 3,5 mld dolarów. Co
ciekawe jest to znacznie więcej od samego Ubisoftu, który na ten moment
wyceniany jest na 3 mld dolarów. CD Projekt przebił więc takiego giganta,
stając się jednocześnie najlepiej wycenianym twórcą gier na europejskim rynku.
Wiadomo, że są to tylko giełdowe
wyliczenia,
jednak nic nie wskazuje na to, aby akcje CD Projektu miały tracić na wartości.
Wręcz przeciwnie, przecież szykuje się wspominany już powyżej Phantom Liberty. Trzymamy
więc kciuki za Czerwonych i oby kiedyś udało im się przebić jeszcze większych
graczy na rynku.
W sieci podniosła się wrzawa po tym, jak Robbie92 – jeden z
głównych członków sceny moderskiej The Elder Scrolls – opublikował na Twitterze
wpis, w którym informował o „bezprawnym” używaniu głosów aktorów do tworzenia
modów… dla dorosłych. Zaraz, zaraz… ale, że co?! Już tłumaczę.
The Elder Scrolls to jedna z najczęściej i zarazem najchętniej
modowanych serii. Dla gier takich jak Morowind, Oblivion czy Skyrim powstało
już dziesiątki tysięcy modów i każdego dnia powoływane do życia są coraz to
nowsze. Część z nich stanowią mody dla dorosłych, zawierające w sobie treści
erotyczne.
Twórcy takich modów stosują narzędzia oparte na sztucznej
inteligencji (takie jak Eleven Labs), do tworzenia nowych dialogów bazujących
na głosach prawdziwych aktorów. Wystarczy „nakarmić” algorytm wypowiedziami
danego aktora, aby uzyskać całkiem realnie brzmiący rezultat.
Wspomniany wyżej Robbie92 największy żal do moderów ma o to,
że tworzą oni „p00rnografię deepfake’ową”, co jego zdaniem jest bezwstydne i do
głębi złe.
Paski ładowania w grach. Kiedyś wpatrywaliśmy się w nie całymi
długimi minutami, teraz często są one ledwo zauważalne, albo w ogóle całkowicie
zbędne. Z pewnością jednak na pewno zauważyliście, że takie paski nie ładują
się w sposób regularny. Są liczne skoki i szarpnięcia, które sprawiają, że
trudno tak naprawdę określić, jak długo takie ładowanie jeszcze zajmie.
Uwagę na ten problem postanowił zwrócić brytyjski komik Alasdair
Beckett-King w swoim wpisie na Twitterze:
Twórcy gier muszą stworzyć pasek ładowania, który wypełnia
się z jednakową prędkością, odzwierciedlając czas ładowania gry. Gdy to zrobią,
dopiero wtedy mogą zacząć pracować nad grafiką, skakaniem itp.
Co ciekawe wpis komika sprowokował naprawdę ciekawą
dyskusję, w którą włączyli się sami twórcy gier. Wielu z nich zwróciło uwagę na
to, że jeszcze nigdy nie stworzyli równomiernie ładującego się paska wczytywania.
Zdaniem niektórych paski te są fałszowane nie bez przyczyny. Podobno gdyby
miały one działać w sposób odpowiadający realnemu stanowi rzeczy, to dla wielu
graczy byłoby to zbyt niepokojące.
Zapewne nie jest już dla nikogo tajemnicą, że nowa Fifa nie
będzie już nosiła nazwy Fifa. Przez tarcia na linii zarząd piłkarskiej
organizacji FIFA, a EA Games nie udało się dojść do porozumienia, a legendarna
już seria gier poświęconych piłce nożnej będzie ukazywała się pod nowym
szyldem. Tym nowym szyldem ma być EA Sports FC.
Co ciekawe do sieci
wyciekły już ceny EA Sports FC 24. Niestety
tylko dla wersji PC-towej. Ma ona kosztować:
- EA Sports FC 24 – edycja standardowa PC – 69,99 euro (w
przeliczeniu około 313 zł);
-
EA Sports FC 24 – Edycja Ultimate PC – 99,99 euro (około 447
zł).
Jeśli natomiast chodzi o wersje konsolowe, to leaker dokonał
samodzielnych obliczeń na podstawie porównania cen z konsol i PC gry Fifa 23:
- EA Sports FC 24 – edycja standardowa – PS4 / XOne: 69,99
euro (około 313 zł);
-
EA Sports FC 24 – edycja standardowa – PS5 / XSX/S: 79,99
euro (około 358 zł);
-
EA Sports FC 24 – Edycja Ultimate – cyfrowa wersja
międzygeneracyjna: 109,99 euro (około 492 zł).
Czy podane ceny okażą się prawdziwe? Trudno na ten moment
cokolwiek stwierdzić. Patrząc jednak na stale rosnące kwoty na rynku gier
komputerowych, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby te doniesienia okazały się
prawdziwe.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą