Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Ciężkie powroty XIV

24 135  
1   6  
A zobacz co się stanie jak klikniesz!Jak poznać Polaka na obczyźnie? Dziś poznasz aż dwóch. Zatem widząc takiego człowieka gdzieś na drugim końcu świata możesz śmiało rozmawiać po naszemu. Z pewnością to rodak...

Jeśli jednak nie chcesz niczego gubić mamy najlepszą z możliwych rad! Nie pij!

PORANEK PRAWDĘ CI POWIE

Pewnego ciepłego, styczniowego piątku trójka śmiałków poszła pić. Pili, bo musieli zalać trochę goryczy życia, wzięli więc 4 tanie wina i udali się do parku. Pili mężnie, tylko jeden dostał szumu w głowie. Wina się prędko skończyły, ale koleżanka miała imprezę pożegnalną, więc nasi dzielni bojownicy ruszyli na spotkanie nowych przygód. Jako, że Weltschmerz nie przechodził, łoili równo a zrywno. Imprezy pełnej ciekawych zdarzeń nadszedł kres, więc ekipa w towarzystwie kilku(nastu(dziesięciu)) pawi rozeszła się do domów. Autor powyższych słów (tu warto nadmienić, że nigdy jeszcze nie stracił filmu ani pamięci z imprezy) doczłapał na drugie piętro swojego dominium, wpełzł do pokoju, rozebrał się i położył do uprzednio przezornie przygotowanego łóżka. Koniec historii byłby banalny i standardowy, ale niestety.
Rano dostał rzeczony autor bilans swojego "grzecznego spania". Ręcznik babci wywleczony z łazienki na korytarz, zbita na kafelkach szklanka (podobno huk nie z tej ziemi), godziny spędzone w łazience z nieskutecznie dopukującym się ojcem, poprzewracane kosmetyki i trochę błota (????) w wannie. Autor nie przyznaje się do winy, obiecuje jednak odstawić to wińsko, bo ani Weltschmerz nie przechodzi, ani reakcja papy nie taka jak być powinna. Bogowie, kac też nieziemski.

by Marivald

* * * * *

WYGRANA

Parę lat temu (jeszcze będąc w LO) kumpel wygrał odcinek "Jeden z dziesięciu". Wiadomo, trzeba było to oblać. Imrezowaliśmy w małej knajpce z piwem lanym po 1.80 PLN, oglądaliśmy program gromko wiwatując i uczyliśmy się języka węgierskiego od panów ze stolika obok.

W każdym razie program się skończył, więc czas do domu bo kasa też się skończyła.
Więc zatoczyłem się na przystanek autobusowy. Jako, że ławeczek nie było, ledwo co trzymałem się słupka, gdy podchodzi do mnie znajomy mojego ojca. Żeby nie wyjść na pijaka i moczymordę starałem się trzymać jak najbardziej w pionie i odpowiadać w miarę rzeczowo i trzeźwo.

No cóż, ów kolega mojego taty od razu wypalił z pytaniem kiedy jadę na Sycylie. No i jak tu rzeczowo odpowiedzieć? Jaką Sycylię? Nie miałem zielonego pojęcia o co mu chodzi. A on dalej, kiedy jadę na Sycylię. W końcu pomyślałem, że on chyba jest jeszcze bardziej pijany, niż ja (co mu się dość często zdarzało) - ale nie był. Autobus przyjechał i fart chciał, że on tym samym jechał.

W autobusie dalej z uporem maniaka mnie wypytuje o Sycylię, a ja dalej z uporem maniaka odpowiadam mu, że nie mam pojęcia o co chodzi. W końcu dojechaliśmy do jego przystanku i wyszedł.

Pomyślałem, że kaplica, bo ojciec się dowie, że nawalony byłem (a byłem i to dość konkretnie, dodam jeszcze, że mieszkam w bloku i następnego ranka po imprezie miałem szczęście, że padał deszcz i z parapetów 1 i 2 pietra niżej zmył to, co się na nich znalazło).

Szczęścia miałem jeszcze więcej, bo znajomy ojca nigdy się nie wygadał (równy chłop!).

A co z Sycylią? Okazało się, że mój ojciec wygrał wycieczkę na Sycylię (znajomy wiedział i myślał, że mnie rodzice wyślą), a ja oczywiście nie miałem o niczym zielonego pojęcia. Na wycieczkę w końcu pojechała moja mama, a ja obiecałem sobie, że więcej nie piję.

by MacDaddy

* * * * *

NIEZNANE MIASTO

Pewnego razu szwagier zostawił mnie samego w jego domu i pojechał z żoną i synkiem do moich rodziców do Elbląga (chwała mu za to). Nie znając dużo ludzi, umówiłem się z koleżanką, która przyjechała tu na imprezę. Mój szwagier mieszkał na Karwinach będzie z około 10 km od Centrum Gdyni gdzie wylądowałem na imprezie. Pojechałem na imprezę autobusem komunikacji miejskiej. Po odpowiednim uraczeniu się alkoholem nastąpiło zamroczenie. Wiem tyle, że wracałem do domu piechotą, sam, nie znając dokładnej drogi. Obudziłem się w domu, spojrzałem na komórkę i zadzwoniłem do koleżanki. Cóż ona mi powiedziała? Powiedziała, że dostała ode mnie sms-a że właśnie idę obwodnicą Trójmiasta i czekam aż zobaczę znak zjazdu w stronę Karwin. Nie ma jak drogowskazy.

by DarG @

* * * * *

PRZYSŁOWIA TO TRZA DOKŁADNIE WYKONYWAĆ

Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Ponoć. Ta. Wróciłem do domu po dosyć ostrym piciu w klubie, prawie bezgłośnie, za to do swojego pokoju trafiłem bezproblemowo, choć chwiejnie. Przyszło mi łóżko pościelić, a zwyczajna taka kanapa, zielona. Kołdrę wyciągnąłem, kanapę "rozwinąłem", pościel narzuciłem, poduszką rzuciłem, kołdrą też, przebrałem się w bokserki w Garfielda i nura do łóżka.
Smacznie mi się spało, aczkolwiek rano komputer obok głowy szumiał, nad sobą zobaczyłem spód biurka, ale pościel na podłodze ułożona wzorowo niczym w wojsku. Obok kanapy przespałem się, znaczy się.

by Charly

* * * * *

ZAPAMIĘTAŁ CO TRZEBA MÓWIĆ

Rzecz się miała w pewnym gliwickim klubie, którego nazwy to nie wymienię, co by to kryptoreklamą nie było. W owej knajpie spotkałem mojego kuzyna, przez przypadek zupełny, więc jakby nie było, z rodziną wypada się napić. Przysiadłszy się do syna mojej ciotki zaczęliśmy rozwiązywać wszystkie problemy świata (po tym, jak już swoje własne udało nam się rozwiązać) przy kieliszkach, które to trzeba było napełniać z każdą nowo opowiadaną historią. Czas leciał nieubłagalnie, pieniądze jeszcze szybciej. Kuzyn się zobligował, że do bankomatu skoczy, a ja mam mu trzymać stołek. Jak powiedział, tak zrobił. Za każdym razem, gdy ktoś chciał podwędzić kuzynowe krzesełko, ja z uśmiechem na twarzy i zmrużonymi oczami odpowiadałem "przepraszam, to miejsce jest zajęte". Kuzyn wrócił po godzinie, więc z ludźmi o krześle dość dużo dyskutowałem. Jak wrócił, tak kolejne kielichy z wódką przetaczały się przez bar i przez nasze przełyki. Z opowiadań mojego kuzyna dowiedziałem się, że strasznie mocno się nagrzałem, więc wsadził mnie do taksówki, dał taksiarzowi pieniądze i podał mój adres (jakie szczęście, że znał). Ja nie pamiętam nic z powrotu do domu, ale jakoś do niego dotarłem. Obudziłem się w łóżku rodziców. W południe postanowiłem wyjść z pokoju i przywitać rodzinę. Mamuśka z uśmiechem na twarzy (a wręcz z panicznym śmiechem) powiedziała mi, że obudziła się w nocy, z powodu niewygody, jaka ją dręczyła podczas snu. Jak się okazało, w łożku, oprócz niej i mojego ojca, byłem także ja. Leżałem w ich nogach, skulony w kłębek. Gdy matka mnie zaczęła budzić, żeby wygonić mnie do swojej kwadratury, ja podniosłem głowę i z uśmiechem na twarzy powiedziałem:
- Przepraszam, to miejsce jest zajęte.

by Paquitta

* * * * *

MECZ...

Koledzy moi wybrali się pamiętnego wieczoru podczas Mistrzostw Świata w piłce nożnej do baru, celem obejrzenia meczu Polska - Niemcy. Jaki był wynik wszyscy wiemy. Czy to desperacja, czy chęć urozmaicenia codzienności (wszak przegrany mecz to normalka) koledzy postanowili spędzić noc inaczej niż zwykle.
Kolega Piotruś obudził się nad ranem i od razu poczuł zapach świeżego powietrza wymieszany z zapachem smoły. Rozejrzał się, a oczom jego ukazała się - panorama Lublina. Po chwili uświadomił sobie, że jest na dachu remontowanego właśnie, dziesięciopiętrowego akademika swojej Alma Mater. Drugi kolega spał obok na styropianie, przykryty płachtą waty szklanej. Oj bolało...

by Xv56 @

* * * * *

PO CZYM POZNASZ POLAKA NA OBCZYŹNIE?

Jako, że mieszkam na obczyźnie zwanej Austria to mi się czasem zdarza z tęsknoty do kraju ojczystego zalać robaka. Tak wiec pewnej styczniowej nocy udalim się na balety. Ostro było.
Nie wiadomo jak to zrobiłem, ale wróciłem metrem. Po wyjściu z metra już prawie przed domem spadłem z całkiem solidnej górki. Zgubiłem przy tym okulary. Zasnąłem w kałuży błota i tak rano się obudziłem. Cały brudny maszerowałem do domku obok mojego uniwersytetu.

by Jakub @

* * * * *

ZALICZENIE WYJĄTKOWO TRUDNEGO ROKU...

Działo to się w ubiegłym już roku 2006. Otóż, kulturka, poszliśmy klasowo na skwerek w centrum miasta Wrocławia (okolice placu Dominikańskiego/Hauke-Bossaka), gdzie to jak co tydzień - dwa w okresie ciepło jesienno - wiosenno -letnim popijaliśmy sobie to i owo. Zazwyczaj były to piwa, i różne tego typu pierdółki, małe imprezki. Tym razem większość z racji cudem zaliczonego roku, postanowiła zaszaleć. Tak oto poczęliśmy zaopatrzyć się w wszelakiej maści tanie napoje niekoniecznie bezalkoholowe. Impreza trwała w najlepsze od około 9:30 (nie było jeszcze słońca). Koło 12 kumpel wpadł na pomysł zaproszenia, wesołej pozostałej przy pionie grupki około 10 osób, do swojej chaty, która znajdowała się około 7 - 8 minut normalnego chodu. Oto i po około godzinie zebraliśmy się i poszliśmy. Od tego momentu pamiętam tylko urywki z ciężkiego kroku w kierunku jego domu, przyznam, ciężko było. Z tego co mi wiadomo, szliśmy tam z dobrą godzinkę. Po dotarciu na górę i wczołganiu się na górę (5 piętro!) wpadliśmy do domu i zaczęliśmy "demolkę". Jeden kolega haftował w łazience do wanny, inny obalał jakiegoś whisky, czy co to tam było, nie pamiętam. Ja skupiłem się na tym, by samemu trzymać pion. Koło godzinki posiedziałem i zebrałem się do domu. Od tego momentu pamiętam już tylko jak zszedłem z dwoma kumplami na dół, wcześniej szukałem buta, a po drodze na dół zegarka, którego mimo usilnych prób namacania, w kieszeni nie było (ale jednak był, co mnie uszczęśliwiło). Potem to już sam nie wiem, jak i którędy dotarłem do domu, bo film mi się urwał, choć nie całkowicie. Odzyskałem go na przystanku autobusowym (gdzie haftowałem). Potem wsiadłem w autobus. W połowie drogi też mi się zachciało haftować, więc i w autobusie nie oszczędziłem podłogi. Wysiadłem przystanek wcześniej, ludzie się bardzo ucieszyli jak to zrobiłem. Potem już tylko do domciu przez park. Następnego dnia okazało się, że zgubiłem podeszwę od buta, mam dziurę w spodniach od garnituru (pokaźną na kolanie), oraz obryzgany krawat, koszulę i marynarkę. Jak dostałem się do domu, skoro drzwi były zamknięte na klucz, a ten był w Tajnym Miejscu, a ja wewnątrz - do dziś nie wiadomo.

by M3ntor

* * * * *

KOLEJNY POLAK NA OBCZYŹNIE

Było to jakieś dwa lata temu w trzy dni przed moimi dwudziestymi urodzinami. Piątek wieczór większość ludzi z mojego akademika udaje się oddalonego o około 2 km akademika na Hanielweg. Odbywa się tam jedna impreza na semestr. Ale jaka! Za 3 Eurasy wjazd i pije się do woli!
Tak więc udałem się z moją ekipą (5 chłopa). Imprezka zaczęła się bardzo przyjemnie. Po 12 browarku zaczęło mi się fajnie kręcić w główce. W międzyczasie zdążyłem jeszcze wypić kilkanaście bruderszaftów z niemieckimi znajomymi (A jak! Trzeba pokazać jak się pije!).
Do czasu kiedy pozostawałem w ocieplanej sali wszystko było w porządku. Nastał jednak czas powrotu do domu.
Po wyjściu na świeże zimowe powietrze (-5 stopni C) zostałem uderzony młotem Thora i się zaczęło.
Droga nie była długa, ale obfitowała w wiele niespodzianek. Po znalezieniu jakiegoś wraku samochodu postanowiłem na niego wskoczyć. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po pięknym rozpędzie wskoczyłem na oszronioną maskę! Orzełek był podobno przedni, a ja najpierw przygrzmociłem w maskę, a następnie w zimny asfalt. Pozbierałem się jak gdyby nigdy nic i poszliśmy dalej. W pewnym momencie ujrzeliśmy nasz ukochany akademik, niestety nie z tej strony z której chcieliśmy. Okazało się, że obraliśmy złą drogę i teraz staliśmy oddaleni ok. 200 metrów od akademika, a naszą przeszkodą były ogródki działkowe. Zagrzałem drużynę do boju i uznaliśmy, że niestraszne nam płoty, krzaki etc. Podczas przeskakiwania przez jedną furtkę coś mnie ukłuło w palec, ale się nie przejąłem. Kiedy dotarliśmy na miejsce mówię na korytarzu do kumpla: "Ej Uwe! Coś mnie ten palec piecze! Co jest grane?" Uwe tylko rzucił okiem i stwierdził: "Ach du SCHEISSE". Zadzwonił po karetkę i odwieźli mnie do szpitala. Kiedy doktor mnie zobaczył na leżance stwierdził: "Temu Panu znieczulenia już nie trzeba." Obudziłem się z ręką zabandażowaną do przedramienia. Jak się okazało, przeskakując przez furtkę na jednym z ogródków, wbiłem sobie w błonę między palcem wskazującym i środkowym stalowy kolec o średnicy ok 1cm i wysokości ok. 4 cm. Niewiele brakowało a nie mógłbym ruszać wyżej wymienionymi.
Po powrocie do akademika wyspałem się solidnie, aby wieczorkiem w sobotę móc spokojnie świętować na mojej imprezie urodzinowej z ręką na szynie i w bandażu!

by Ozkhar

* * * * *

JAK PIJESZ DRUGI RAZ W ŻYCIU, TO ZACHOWAJ UMIAR

Opowieść będzie długa, ale nie da się inaczej. Powrót ciężki.
Ten, który pierwszą w swoim życiu sesję zamknął po trzech - czterech poprawkach na przedmiot zrozumie moje szczęście.
Był kwiecień, a ja właśnie uzyskałem ostatni wpis do indeksu, tym samym zamykając pierwszy semestr studiów.
Poszliśmy sobie do przyuczelnianego baru, no i popilim. Może niedużo, ale. No właśnie - ale - ja do tego dnia tylko raz alkohol w ustach miał (co zresztą skończyło się zarzyganą rabatką sąsiada). Miałem wtedy 19 lat. Żałuję do teraz. Ale do rzeczy.
Wypiłem 4 warki strong, przy trzeciej ktoś wpadł na pomysł, żeby walnąć banię i przepić. No to walnąłem. Dopiłem czwarte piwo. Czułem, że (nie)żyję. Koleżanka mnie jeszcze poczęstowała swoją połówką "jasnej z sokiem", którą wypiłem (podobno) na raz.
Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, ale trzeba wracać do domu. No i ja sobie pomyślałem, że pójdę siku, bo do domu kawałek drogi mam.
Poszedłem, siknąłem, rzygnąłem (na szczęście po kolei, a nie jednocześnie), wracam. Ale jakoś dziwnie, bo wyszedłem z kibla, wyszedłem z baru i znalazłem się pod dworcem. A do dworca głównego jest jakiś kilometr - co oznacza, że film mi się urwał, ale szedłem ponoć posłusznie (koleżanka z grupy zmierzała w tym samym kierunku co ja). Przyjeżdża autobus, wsiadamy, ilość pasażerów zbliżona do "tabliczkowej" pojemności naszego "dyliżansu". No i jeden przystanek w trakcie jazdy pociągnęło mnie. I to zdrowo - ale to już wiem z opowieści mamy która widziała wnętrze rękawów mojej kurtki (zaznaczam ,koleżanka jechała ze mną) nie wiem czy się do mnie w ogóle wtedy przyznała. Drogi z przystanku do domu nie pamiętam. Wchodzę do domu, zamknąłem się w kiblu (mam toaletę z umywalką) i siedząc na kiblu oparłem głowę o umywalkę i spawiowałem się na podłogę. Usnąłem na "chwilę". Nic więcej nie pamiętałem. Z opowieści mamy i siostry przytaczam dalszą część wydarzeń.
Wchodzę, kibel, wychodzę z kibla, biorę kurtkę i do wanny, płukać ją ale się jakoś nie udawało. To mama ją wzięła i dopiero wtedy zobaczyła dlaczego to robię. Powiedziała, że to zrobi więc ustąpiłem.
Zaprowadziła mnie z siostrą do pokoju. Posadziły na krześle, ścielą łóżko. Ja po cichutku jeszcze rzygnąłem na spodnie, które dołączyły do kurtki leżącej jeszcze w wannie. Faza ścielenia łóżka dobiega końca ,a mnie znów pociągnęło(pojemny mam żołądek - musicie przyznać) i tym razem porcja poszła na sweterek. Położyli mnie do łóżka i jeszcze na dobranoc jeden raz (już na leżąco) "beknąłem" na koszulkę. Ale specjalnie mi ją tylko przetarli, żebym widział że nie było przelewek.
Rano się budzę, mega - kac - gigant,mózg podzielił się na kulki, które przewalały się wewnątrz zgodnie z ruchem mojej głowy.. Patrzę, koszulka orzygana. Pytam się grzecznie czy to ja wczoraj. Szukam spodni do ubrania, nie ma. Pytam się gdzie są, okazało się że się piorą. Cały ten dzień nic nie jadłem, wypiłem chyba 5 litrów herbaty z cytryną. Na drugi dzień zjadłem kanapkę.

PS. Portfel z pieniędzmi, telefon komórkowy, klucze do mieszkania nie zmieniły właściciela. A aparat cyfrowy który miałem w kurtce nie doznał żadnego szoku pod wpływem zalania go wodą w wannie. Jedyna strata - musiałem wyrobić nową legitymację, tłumacząc, że mama nie sprawdziła kieszeni w kurtce i ją niechcący wyprała...

by Karolekid

Miałeś jakiś wyjątkowo ciężki powrót lub przeżycie na imprezie? Obudziłeś się na drugim końcu miasta czy Polski i nie wiedziałeś co się stało? Podeślij to wszystko do mnie klikając w ten linek, a jak będzie wyjątkowo ciekawy ma szansę znaleźć się na głównej!

Znak @ występuje przy nickach niezarejestrowanych użytkowników Joe Monster!

Oglądany: 24135x | Komentarzy: 6 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało