W dzisiejszym odcinku doznamy traumy po seansie nowego filmu na Netflixie, Christian Bale dostanie śmieszną wypłatę za jeden ze swoich lepszych filmów, a „Wielka woda” z Polski odniesie sukces.
Polacy mają kolejny powód do dumy. Następny serial na
Netflixie, stworzony przeze naszych rodaków, okazał się wielkim sukcesem. Tym
razem pora na „Wielką wodę” – czyli serial poświęcony powodzi, która miała
miejsce w Polsce (a konkretnie we Wrocławiu) w 1997 roku.
Serial „Wielka woda”
znalazł się na drugiej pozycji wśród seriali nieanglojęzycznych w tygodniu od 3
do 9 października. Użytkownicy Netfliksa łącznie oglądali tę produkcję aż 4,5
mln godzin.
„Wielka woda” ma 6 odcinków i jeśli nie wiecie, co teraz
obejrzeć, a jeszcze nie widzieliście tego serialu, to naprawdę warto.
https://youtu.be/lG9YFC0Lj0A
„
Niewidzialna wojna” to nowy film polskiego reżysera Patryka Vegi. Opowiada on o – a jakżeby
inaczej – samym Patryku Vedze. Produkcja promowana była hasłami głoszącymi, iż
jest to ostatni film tej wybitnej postaci kręcony w Polsce. Najwyraźniej to
jednak nie wystarczyło, ponieważ frekwencja okazała się wyjątkowo kiepska.
Filmy Patryka Vegi zwykle cieszyły się dużą popularnością (
więcej o tym).
Nic wiec dziwnego, że sporo obiektów zarezerwowało na premierę swoje największe
sale. Rzeczywistość pokazała jednak, że sale te dosłownie świeciły pustkami. W
trakcie premierowego weekendu film obejrzało jedynie 30 tys. osób.
To naprawdę mało i nikogo nie powinien dziwić kolejny ruch wykonany
przez kina. Zdecydowana większość z nich ograniczyła liczbę seansów „Niewidzialnej
wojny” do absolutnego minimum (w większości miejsc odbywa się tylko jedna
projekcja dziennie, a w niektórych kinach całkowicie wycofano film).
Na Netflixie pojawił się niedawno nowy film z przepiękną
Milą Kunis w roli głównej. „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” – bo taki
tytuł nosi produkcja – oparta została na książce autorstwa Jessici Knoll o tym
samym tytule. Opowiada ona o kobiecie, która wiedzie niemal perfekcyjne życie.
Po czasie okazuje się jednak, że to tylko pozory, a bohaterka ma za sobą
naprawdę ciężkie przeżycia.
Ciężkie przeżycia mieli za sobą również niektórzy widzowie,
którzy zdecydowali się obejrzeć film. Pojawiają się w nim bowiem naprawdę
drastyczne sceny przemocy seksualnej, o których Netflix ani myślał
ostrzec przed seansem.
Właśnie dlatego na produkcję wylała się potężna fala krytyki.
Widzowie mają za złe, że w żaden sposób nie zostali przygotowani na to, co
działo się na ekranie. Niektórzy z nich twierdzą nawet, że seans wywołał u nich
swego rodzaju traumę.
https://youtu.be/UXnsu_ewtO4
Film można obejrzeć oczywiście na Netflixie… na własną
odpowiedzialność.
Pamiętacie jeszcze starą, dobrą „Mumię” z Brendanem Fraserem
(jeszcze pięknym, szczupłym i młodym) w roli głównej? Wiele osób twierdzi, że
to były naprawdę dobre filmy. Może nie wybitne na miarę Oscara, ale przyjemnie
się je oglądało. Czego niestety nie można powiedzieć o nowej wersji „Mumii”…
No właśnie, bo pewnie wielu z was nie zdaje sobie z tego
sprawy, ale powstała nowa wersja kultowej „Mumii” z Tomem Cruise'em w roli
głównej. Nie jest to oczywiście żadna nowość, bo film ma już dobre 5 lat,
jednak dopiero teraz Brendan Fraser zabrał głos i
wyjawił,
dlaczego jego zdaniem nowa „Mumia” okazała się jedną wielką klapą.
W tym miejscu może warto wyjaśnić, że nowa „Mumia” miała być
horrorem. Takim klasycznym. Budowanie napięcia, atmosfera grozy i te wszystkie rzeczy,
które horror posiadać powinien. No i właśnie w tym miejscu twórcy popełnili
błąd – a przynajmniej tak uważa Fraser.
Trudno jest zrobić taki film. My mieliśmy pewien składnik,
którego nie widziałem w nowej produkcji – nasza „Mumia” miała dużo
więcej zabawy. Tego mi osobiście brakowało w wersji Toma. Moim zdaniem za
bardzo poszli w stronę zwyczajnego horroru. „Mumia” powinna być dobrą
przygodą, a nie przerażającym kinem grozy. I wiem, jak trudno jest to zrobić,
bo podchodziłem do tego aż trzy razy.
Christian Bale udzielił kilka dni temu bardzo obszernego
wywiady dla magazynu
GQ.
Opowiadał w nim o naprawdę wielu wątkach ze swojej kariery, dzisiaj jednak
skupimy się na jednym konkretnym, który przykuł uwagę czytelników. Chodzi o
epizod związany z wystąpieniem w filmie „American Psycho”.
Wszyscy, którzy go oglądali, na pewno wiedzą, że Bale spisał
się w nim po prostu fenomenalnie. Z wywiadu wynika jednak, iż aktor dostał za tę
rolę naprawdę bardzo, ale to bardzo mało:
Czekałem na występ w „American Psycho” dość długo,
a potem zapłacili mi absolutnie najmniej pieniędzy, ile legalnie mogli. Wtedy
mieszkałem z ojcem i moją siostrą i chcieli nas stamtąd eksmitować. Więc po „American Psycho” musiałem szybko zacząć szukać kolejnych ról.
Zależało mi na pieniądzach. Pamiętam, jak wcześniej makijażystki śmiały się, że
dostały za swoją pracę więcej niż ja za rolę główną, więc to się stało dla
mnie motywacją na następne kilka lat.
Podobno jedyną osobą, która widziała aktora w tej roli, był
reżyser – Mary Harron. Właśnie stąd wzięła się ta śmieszna wypłata. Był to
jeden z warunków zaangażowania Bale’a do tej roli. Z późniejszych słów aktora
wynika również, że dostał angaż głównie dlatego, iż rolę tę odrzucił wcześniej
sam Leonardo DiCaprio.
O stary. To nie tylko ja miałem taki przypadek. Po dziś
dzień ludzie dziękują mu za występy w filmach przez to, że on wcześniej
odrzucił te propozycje. Nieważne, co ci kto mówi, nieważne jakie masz relacje
z reżyserami. Wszyscy ci ludzie, z którymi pracowałem, oferowali Leo moje role.
Parę osób powiedziało mi to nawet prosto w twarz: „Dostałeś tę fuchę, bo
nie chciał jej DiCaprio”. Dlatego dzięki Leo. On dosłownie sam sobie
wybiera role. I dobrze dla niego, bo jest fenomenalny.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą