Kino dla dorosłych pełne jest schematów, uproszczeń i skrótów.
Wiadomo, że ostatecznie jedyną wartością takiego seansu jest
możliwość zobaczenia ludzkiej prokreacji, która zgodnie z naszym
biologicznym mechanizmem działa na nas stymulująco. Powstające
już od ponad stu lat filmy dla dorosłych mają też jednak swoje
zaskakujące epizody, o których dziś sobie opowiemy.
Zaczniemy od czegoś
lekkiego, przyjemnego i puchatego, czyli od króliczka. I nie, nie
chodzi tu wcale o cycate wywłoki z willi Hugh Hefnera, tylko o
ulubieńca małoletnich widzów z całego świata, czyli o królika
Bugsa, bohatera kreskówek, który na małym ekranie zagościł już
w 1938 roku. Dokładnie sześć lat później bohater ten wystąpił
w filmiku pt. „What’s Cookin’, Doc?”. W jednej ze scen Bugs
chce zaprezentować komisji Akademii Filmowej nagranie ze swoim udziałem,
kiedy jednak na planszy wyświetlony zostaje obraz, królik zdaje sobie
sprawę, że puścił nie ten film, który planował.
Na ekranie
bowiem pojawia się napis „stag reel”.
Współcześni widzowie
nie będą mieli pojęcia, czym seans określany taką nazwą był, bo
zjawisko to istniało do wczesnych lat 60. Mianem „stag” (po
angielsku jeleń) nazywano wczesne filmy porno, natomiast
określenia „stag reel” często używano w stosunku do
prywatnych, męskich seansów produkcji ślizganych.
Całe szczęście,
że nikomu nie przyszło do głowy wycinać albo cenzurować tego
gagu, bo mimo że mało kto dziś rozumie taki żart,
to jest to cenny
znak czasów, kiedy filmowa pornografia była zjawiskiem wręcz „podziemnym”.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą