W dzisiejszym odcinku Musk będzie chciał zakończyć inwazję na Ukrainę, płyty CD wrócą do łask, a Gumtree zniknie na zawsze.
Być może wielu z was kojarzy serwis z ogłoszeniami Gumtree. Powstał
on w 2000 roku i był częścią platformy eBay, jednak polska wersja została
powołana do życia dopiero w 2004 roku pod adresem gumtree.pl.
Początkowo Polakom bardzo spodobał się pomysł na serwis i
chętnie korzystali z jego usług. Jednak podobnie jak sam eBay został wyparty przez
nasze rodzime Allegro, tak i Gumtree musiało ustąpić pola serwisowi Tablica.pl,
który później został przemianowany na OLX.
Kilka dni temu Gumtree Polska poinformowało, że kończy swoją
działalność. Już teraz nie można udostępniać tam nowych ogłoszeń, a wszystkie
aktywne znikną wraz z 7 kwietnia tego roku, kiedy to strona ostatecznie
zostanie wyłączona.
Czy warto uronić łezkę? W wyjątkowych przypadkach być może.
W końcu to może właśnie Gumtree pozwoliło wam znaleźć wymarzoną pracę. Czy
jednak będzie nam brakowało Gumtree na polskim rynku? Jeszcze przed ogłoszeniem
końca działalności znajdowało się tam stukrotnie mniej ogłoszeń niż na OLX-ie.
Widzimy więc, że rynek zweryfikował i rynek wykonał egzekucję.
Jeszcze nie tak dawno temu mało komu przyszłoby do głowy, że
te czarne krążki, które walają się po piwnicy, za kilka/kilkanaście lat mogą
być warte małą fortunę. Płyty winylowe wróciły jednak do łask i rynek zarówno nowych
„placków”, jak i tych używanych z epoki, ma się bardzo dobrze.
W przypadku winyli wyraźny wzrost sprzedaży można jednak
zanotować przynajmniej od 15 lat. W przypadku płyt CD coś niezauważalnie drgnęło
dopiero w
2021 roku. To właśnie wtedy nastąpił pierwszy wzrost sprzedaży od blisko 20 lat.
Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w 2004 roku i od tamtej pory srebrne krążki
notują tylko lot w dół.
W 2020 roku liczba sprzedanych egzemplarzy płyt CD wśród
mieszkańców USA wynosiła 36,6 mln. W 2021 roku wzrosła ona jednak o blisko 10
mln do 46,6 mln sprzedanych płyt. Jaka może być tego przyczyna? Czy płyty CD
czeka ten sam los co winyle?
Na chwilę obecną ciężko wyrokować. Być może to chwilowy
wzrost spowodowany (w jakiś pokręcony sposób) nadejściem pandemii. A może
fizyczne nośniki spodobały się słuchaczom na tyle, że niebawem możemy spodziewać
się powrotu do łask kaset magnetofonowych. Jeśli tak będzie, to może lepiej nie
wyrzucajcie swoich starych walkmanów. Kto wie, ile będą one warte za
kilka/kilkanaście lat.
Wiadomym jest nie od dzisiaj, że wolność słowa na Facebooku
czy Instagramie jest, delikatnie mówiąc, niepełna. Nie można namawiać do
przemocy, epatować nienawiścią, życzyć komuś śmierci itp. W związku z rosyjską
inwazją na Ukrainę, Meta postanowiła jednak zrobić
wyjątek:
W związku z rosyjską inwazją na Ukrainę tymczasowo
zezwoliliśmy na takie formy ekspresji politycznej, które w normalnych warunkach
naruszałyby nasze zasady, jak na przykład brutalne wypowiedzi w stylu „śmierć rosyjskim najeźdźcom”. Nadal nie będziemy zezwalać na
wiarygodne wezwania do przemocy wobec rosyjskich cywilów.
Można więc życzyć wszystkiego, co najgorsze żołnierzom
rosyjskim, Putinowi, władzom Rosji, jednak nie cywilom. Nie wolno również mówić
źle o jeńcach wojennych.
Ciężko stwierdzić, czy była to bezpośrednia przyczyna
decyzji
Roskomnadzor,
jednak rosyjski regulator uznał Metę (Facebook, Instagram itd.) za organizację ekstremistyczną.
To właśnie w związku z tym dostęp do portali społecznościowych został
całkowicie zablokowany na terenie Rosji. Załapał się również Twitter.
No i to właśnie w związku z tą jedną decyzją biedne
rosyjskie influencerki nie będą miały teraz czego włożyć do garnka. Ojojoj… jak
nam przykro.
EDIT
A jednak Facebook
wycofał się ze swojego stanowiska. Według nowych ustaleń można złorzeczyć Putinowi czy nawet Łukaszence, ale tego rodzaju wpisy muszą być osadzone w bardzo wąskim kontekście bezpośrednio związanym z trwającym obecnie kryzysem w Ukrainie.
Ekologia. To hasło było na ustach Tim Cooka w trakcie
wystąpienia, w którym zapowiadał, że ładowarki i słuchawki nie będą już
sprzedawane wraz z nowymi iPhone’ami. W przypadku tej decyzji Apple kierowało
się tym, że przecież każdy ma w domu jakąś ładowarkę, więc po co generować
kolejne elektrośmieci.
Zaiste, decyzja godna pochwały i naśladownictwa. W końcu po
co dodawać ładowarki do telefonów i generować śmieci, skoro można je sprzedać
osobno, w osobnych opakowaniach, zawiniętych w kilka warstw plastiku i sporą
ilość tektury. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że ładowarki (szczególnie
te od Apple) to urządzenia dość awaryjne, więc czasem sama kostka nie przetrwa
tych kilku lat, w ciągu których użytkownik wymieni swój telefon na nowy. No i
wreszcie standard ładowania się zmienia, a w ostatnim czasie zmiana ta
następuje dość gwałtownie. Każdy więc będzie wolał kupić sobie nową kostkę, a
nie czekać, aż jego stara ładowarka naładuje telefon do pełna w kilka godzin.
No ale ekologia… czy może jednak chęć dodatkowego zarobku?
Eksperci
oszacowali,
jak dużo Apple zaoszczędziło na swoich działaniach. Z obliczeń jasno wynika, że
w ciągu ostatnich dwóch lat w kieszeni Cooka i spółki zostało około 5 miliardów
funtów. Dodajmy do tego kolejne 225 mln funtów ze sprzedaży tychże akcesoriów,
które ponoć były tak bardzo zbędne użytkownikom iPhone’ów.
Apple jednak dalej mówi swoje i jeśli pewnie dałoby się jeszcze
coś wyciągnąć z opakowania nowego iPhone’a, to zrobiliby to bez wahania.
Elon Musk chyba odleciał na inną planetę. Oczywiście tylko w
przenośni, bo wciąż jest z nami tutaj na Ziemi. Ten inny odlot związany jest z
jednym z jego ostatnich wpisów na Twitterze.
Nie jest żadną tajemnicą, że w konflikcie na linii Rosja –
Ukraina, Elon Musk zdecydowanie kibicuje tym drugim. Mało tego! Nawet ich
wspiera. Wysłał przecież do Kijowa zestaw odbiorników internetu Starlink, aby
Ukraińcy mogli bez przeszkód łączyć się z internetem.
Musk poszedł jednak o krok dalej i postanowił załatwić całą
sprawę własnymi rękoma – i to dosłownie. Wyzwał bowiem na
Twitterze Władimira
Putina na pojedynek. Nie ustalił prawdzie zasad, jednak to zapewne nastąpiłoby
w dalszych krokach.
Wiele osób zwróciło w komentarzach uwagę na fakt, że mimo
dobrych chęci, Musk miałby niewielkie szanse z byłym członkiem KGB. Na szczęście
dla niego, nikt z Rosji się nie odezwał i mało prawdopodobne, że tak się
stanie.
Choć sam Musk zapewne nawet na to nie liczył. Wpis zapewne
miał na celu bardziej rozładowanie nieco atmosfery w tym napiętym dla wszystkich
czasie. Cóż… na pewno oficjalne wyzwanie Putina na pojedynek poprawiło
niektórym humor.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą