Szukaj Pokaż menu

Te zdjęcia najchętniej puściliby w zapomnienie XVIII - Naprawdę myślałem, że jestem najfajniejszym dzieciakiem w gimnazjum

92 589  
250   35  
Czas sięgnąć po kolejne fotografie wstydu...

Bardzo nietypowe znaleziska internautów XXVIII - Moja babcia wciąż używa starej kuchenki z 1947 roku

50 859  
278   36  
Podobno prawdziwe szczęście jest tylko wtedy, jeśli je dzielimy. Oni postanowili podzielić się zdjęciami niesamowitych rzeczy, jakie mieli okazję znaleźć.

Podglądam ludzi w pracy – Cz. VIII – Od kuchni... i bonusowo „Cycek”

41 927  
326   48  
Nie podglądam ludzi w pracy w kuchni, nie, nie... co nie? Tak się mówi, rozumiecie? He, he, he... Jestem detektywem sklepowym w grupie działu bezpieczeństwa. Każda z grup ma pod sobą 15-20 sklepów i realizuje działania związane ze stratami w towarze. W dzisiejszym – niejako specjalnym – odcinku podzielę się z Wami tym, jak praca wygląda od „środka”.

#1. Jak wygląda pilnowanie?


Pilnujemy towaru. Naszym zadaniem jest badanie sklepu pod kątem braków – porównujemy stany towarowe w sklepie ze sprzedażą i weryfikujemy braki. Jeśli są braki, ustalamy skąd się wzięły (o tym niżej). Esencją naszej pracy są cyfry. DUŻO cyferek. Musimy znać asortyment sklepu, znać każdy sklep i każdą zmianę w znanym sklepie. Wiedzieć gdzie i jaki towar leży. Tego jest od groma i w cholerę więcej i wierzcie mi, nie każdy się nadaje do tej pracy. Ilość dokumentów, które codziennie się przewija przez moje ręce, to czasami 20-40 arkuszy z nazwami towarów i cyferkami przy nich. Ale nie zawsze (o tym też niżej...).

Można roboczo założyć, że duuuużo liczymy. I jest to prawdą. Ale nie jest to esencją pracy – przynajmniej nie dla doświadczonego detektywa. W pewnym momencie pracy, gdy ma się doświadczenie, powstaje pewien automatyzm, który mocno winduje w górę efektywność. Po pierwsze skraca czas przeznaczony na liczenie, a po drugie uwalnia nowe możliwości kontroli stanów. Zasadniczo, jak się już taki detektyw „obtrzaska” po sklepach i chwyci temat, to liczenie jest tak na oko gdzieś na czwartym miejscu w kolejności wykonywania zadań. Niemniej cyferki dominują każdy dzień i czasami, gdy kładę się spać, to mam takiego mema przed oczami, jak ten gość, co liczył w kasynie w „Kac Vegas”.

#2. Narzędzia

Jak jest praca, to i trzeba mieć narzędzia. Kamery to podstawa i tutaj nawet nie ma co gadać. Jak zaczynałem kilka lat temu, to na sklepach mieliśmy analogi z rozdzielczością 540p (czy coś w ten deseń – gówniana, tyle w temacie) oraz monitory 15″, które wyświetlały ten szalony obraz. Nie będę owijać w bawełnę – czasami można było pomylić człowieka z filarem albo zobaczyć ruch tam, gdzie go nie było. O jakiejkolwiek innej treści nie wspomnę. I wiele osób działało po omacku i nic z tego nie wychodziło. Z czasem, gdy już dotarłem na swoje stanowisko, za pomocą OGROMNEJ ILOŚCI TABEL I WYKRESÓW udało się ustalić z „górą”, że trzeba jednak ten „mornitorning” polepszyć. I udało się. Aktualnie mamy zajebiste rejestratory i kamery w 4k. Na tym bazujemy. Spokojnie możemy czytać nazwę towaru, który klient bierze do ręki.

Sam fakt, że inwestycja (per sklep) w monitoring niemal zwracała się w czasie mniejszym niż 8 miesięcy świadczy o skuteczności narzędzia. I na tym bazujemy. Mamy „wpizdu” kamer na sklepach – na kasy (przód, tył), na stoiska, na przejścia, na pasaże. Oczywiście inaczej się pracuje jak masz 8 kamer na cały sklep, inaczej jak masz 32 – ale sama jakość obrazu czyni cuda. Najlepszym przykładem jest to, że udało nam się dostrzec, jak babinka pakuje czekoladę Lindt w ulotkę, a dokładnie po ocenie grubości ulotki odtworzyliśmy w CCTV moment, w którym to robi.

Dostęp do bazy danych to kolejny młot. Młot danych, który – jak już wjedziesz na obiekt – uderza cię z ciul wie jaką siłą. Bo nie wiesz, ile danych na ciebie spłynie: jaka była sprzedaż z danego działu, jakie braki gdzie odkryjesz i co będą raportować kierownicy. Ale to zajebiste narzędzie: pozwala dostrzec pewne anomalie i generalnie baza danych (sprzedaż, dostawy, promocje) tworzy często solidny obraz tego, co będziesz robić – czy to będzie długie dłubanie w zapisie CCTV, czy analiza cyferek i szukanie braków w innym miejscu (a to też jest częstym elementem – patrz niżej). I ostatnim narzędziem jest doświadczenie. Jak już siedzisz w tym „fachu”, zobaczysz 600-1000-2000 kradzieży, widzisz zachowanie je poprzedzające, ubiór, gesty i spojrzenia, to potrafisz wytypować złodzieja w 3-5 sekund, jak wejdzie na sklep. Brzmi to pewnie kuriozalnie, ale nie będę tutaj się jakoś tłumaczyć – doświadczony detektyw włączy w losowym momencie dowolną kamerę i przejrzy 12h z danego działu i znajdzie tam złodzieja (jeśli był). Po prostu, tak już działa doświadczenie.

Ten element pozwala nam zaoszczędzić czas na liczeniu – bo przez odpowiednie ustawienie kamer (czego nie zdradzę) mamy dobrą kontrolę nad klientem i czasami nie analizujemy cyferek, tylko tzw. „wejścia-wyjścia”. Bez wgłębiania się w szczegóły (ponieważ dlatego że nie chcę/nie mogę tego ujawnić :p) możemy sprawdzić 100-150 klientów w ciągu jednego dnia handlowego i zajmuje nam to kilkanaście minut.

#3. Specjalista zarabia... ile? Ile pracuje? Jak wygląda czas pracy?


To częste pytanie i nie będę ukrywać – ani dużo, ani mało. Mam 4.4k na „rękę”, służbowe auto bez limitu kilometrów, dwa telefony, laptop. Dostajemy też premię. Rekordzista miał 5k w miesiącu, ja tego szczęścia nie miałem*, ale w ciągu roku łączna kwota moich premii wyniosła 6k – więc nie narzekam.
Pracuję 20 dni w miesiącu. Ale nie zawsze. To jest robota dość dynamiczna i bywa tak, że trzeba zrobić 240h, a czasem robi się 160h, ale od razu zaznaczam, że 4.4k jest „nieruszalne” i jak nie ma roboty, to nic mi się z kasą nie dzieje. Jak się zrobi więcej niż 170h, to jest premia. 22 zł za każdą godzinę.

*facet z naszego działu ujawnił, że kierownik i jego zastępcy rąbali sklep. Udowodnił im kradzieże na 45k. Sprawa skończyła się w sądzie, ludzie odpowiedzialni za przekręt zostali skazani, facet dostał premię. Normalnie zazdroszczę!!!

Sama praca to samodyscyplina – NIKT nade mną nie stoi. Co prawda rozliczają mnie z efektów, ale mam ugruntowaną pozycję „eksperta” i sam sobie jestem panem. Poza tym – co ważne – w „drabinie i hierarchii” struktur sieci jestem dość wysoko postawiony: zarządzam kierownikami, kierownikami regionalnymi i dyrektorami (tymi ostatnimi w granicach rozsądku). Ale na sklepach to ja jest pan i władca, no!

Co najważniejsze – sam organizuję sobie grafik. To, na jaki sklep pojadę, gdzie będę pracować i w jakie dni. Bardzo rzadko dostaję przydział „z góry”. Jednak trzeba mieć w tyle głowy to, że własna praca i jej efekty bardzo często definiują to, gdzie będę realizować zadania (wykrycia, potrzeby i uzasadnione kontrole).

#4. Czas na bonus z cyckiem!

Podczas szkolenia (które odbywają się dość regularnie) przyjechałem na sklep w Gdańsku, w lecie, i miałem tam dwóch panów przefiltrować, czy nadają się na awans. Ot, mieli efekty pracy i dział bezpieczeństwa zażyczył sobie ich na „detektywów”. Pojechałem. Rozmowa, śmichy-chichy, luźno sobie pitolimy i opowiadamy co ciekawsze historie. W pewnej chwili jeden gość, dajmy na to Rafał, wyciąga telefon i pokazuje mi zdjęcie cycków zrobione na sklepie. No, ten, tego – ZAJEBISTE cycki. Właścicielką tego sprzętu była pannica ubrana na czarno: krótki czarny top, czarna miniówa, pończochy nad kolana i czarne szpilki. Rakieta.

NIE. NIE POKAŻĘ WAM ZDJĘĆ.

W każdym razie Rafał pokazuje mi trzy jej wizyty i to, jak kobieta – młoda, zgrabna – podchodzi pod kamerę, pokazuje co ma i wystawia język. Po krótkiej chwili podchodzi druga dziewczyna, wiek ten sam, ale ubrana na biało i też pokazuje cycki. Nic, tylko patrzeć.
I tak mi się alarm włączył.
- Rafał, ile masz tych zdjęć?
- Ej, no, tylko nie mów nikomu... – odpala galerię w telefonie.
Jeb: 30 zdjęć z jednej wizyty, z 20 z drugiej, znów 30 z trzeciej.
- Rafał – mówię do faceta – wskaż mi daty ich wizyt...
Na szybko siadłem, odpaliłem monitoring, zapis wstecz. Faktycznie, były tak jak zapisał. Ale w trakcie jak Rafał ślinił się do monitora, to wchodził gość w kapturze, rąbał łychę i Jacka, wychodził i tyle go widzieli. Dziewczyny po prosty wiedziały, że jest tam ochroniarz i były wabikiem. Skutecznym.
Jakiś totalnie nieznajomy gość i dwie rozbierające się siksy wydymały sklep na ponad 3k w tydzień.
No, ale cycki zacne. Zdjęcia sobie zachowałem, tak na wszelki wypadek :D

W poprzednim odcinku

326
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Bardzo nietypowe znaleziska internautów XXVIII - Moja babcia wciąż używa starej kuchenki z 1947 roku
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Z życia strażnika miejskiego - bynajmniej nie tak strasznego jak go malują
Przejdź do artykułu Martin A. Couney uratował tysiące dzieci, bo nie wiedział, że to niemożliwe
Przejdź do artykułu Pracownicy ogrodów zoologicznych dzielą się tym, czego możecie nie wiedzieć o ich pracy
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Premiera BioShock 2 i inne ciekawostki z gier XXI
Przejdź do artykułu Dzień z życia kierowcy autobusu - jak to wygląda naprawdę?

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą