W dzisiejszym odcinku podniesiemy ceny biletów w kinach, zmienimy płeć u Zorro i dokopiemy fanom „Gry o tron”.
Pamiętacie jeszcze serial komediowy z lat 90. z Willem Smithem
w roli głównej? Chodzi oczywiście o nic innego, jak kultowy już „Bajer z
Bel-Air”. Od pewnego czasu zaczęły krążyć pogłoski, że ktoś zabrał się za stworzenie
nowej wersji serialu.
Pogłoski powoli zaczęły nabierać kształtu i z tego wszystkiego
wykluła nam się wizja nieco mrocznej, nowej wersji kultowego serialu. Tym razem
nie będzie to bowiem wesoła komedia, a coś bardziej na kształt dramatu.
Cały zarys fabularny jest dokładnie taki sam. Młody
czarnoskóry chłopak przez zrządzenie losu trafia z zimnych realiów Zachodniej
Filadelfii na ciepłe ulice Bel-Air. Musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości,
zmierzyć z uprzedzeniami, problemami emocjonalnymi i konfliktami, które staną
na jego drodze.
W rolę główną wciela się tutaj Jabari Banks, a towarzyszą mu
Cassandra Freeman, Olly Sholotan, Coco Jones, czy Akira Akbar. Serial
zadebiutuje już 13 lutego tego roku na platformie Peacock.
https://youtu.be/rQ1uG91Bbls
Mamy kolejną kwestię, o której pewnie słyszeliście już
kiedyś, ale po czasie zrobiło się o tym cicho. Chodzi o plany, według których legendarny
zamaskowany mściciel znany jako Zorro w kolejnym wcieleniu będzie… kobietą.
Plany w tym momencie są już bardzo realne i wiele wskazuje
na to, że ten projekt ujrzy światło dzienne. Za reżyserię odpowiedzialny jest
Robert Rodriguez, któremu ma pomagać jego siostra Rebecca. Na razie nie wiadomo,
kto miałby zagrać główną rolę w serialu.
No właśnie – serialu. Bo nowy Zorro to historia podzielona
na kilka odcinków, tworzona dla stacji CW znanej ze swojego progresywnego podejścia
do pewnych tematów. Premiera została wstępnie przewidziana na 2022 rok, mniej
więcej na jesień, choć niewykluczone, że prace przedłużą się aż do wiosny
kolejnego roku.
Okazuje się jednak, że ten drugi sezon serialu „Wiedźmin” od
Netflixa może wcale nie jest taki zły – wbrew temu, co zapewne mogliście usłyszeć
od swoich znajomych. Skąd te wnioski? Znalazł się on na dość wysokim miejscu w
rankingu anglojęzycznych
produkcji z największą liczbą obejrzanych godzin w ciągu 28 dni od premiery.
Drugi sezon Wiedźmina zajął ósme miejsce z wynikiem 462,5
mln godzin. Trzeba przyznać, że jest to bardzo dobry rezultat, biorąc pod uwagę,
jakie hity ma pod sobą. Warto również zwrócić uwagę na to, iż na liście
znajduje się zarówno pierwszy, jak i drugi sezon produkcji.
Oczywiście można zauważyć tutaj tendencję spadkową i
złośliwi zapewne powiedzą, że marka umiera, jednak wciąż jest wśród najlepszych…
Rzeczpospolita zaprezentowała ostatnio ciekawy
raport
na temat kin w 2021 roku w Polsce. Możemy z niego dowiedzieć się m.in., że na
salach pojawiło się znacznie mniej osób niż na przykład w roku 2019. Dokładnie
ponad połowę mniej, a to już całkiem spora różnica.
Co jednak w takiej sytuacji robią kina? Podnoszą ceny
biletów. Pomyślicie pewnie, że to nie najlepszy sposób, aby przyciągnąć
potencjalnego klienta. Podwyżki jednak nie są wysokie. Średnio mieszczą się one
między kwotami 50 gr a 1 zł. Kiedy jednak pomnożymy to wszystko przez liczbę
sprzedanych biletów, wtedy wyjdzie nam całkiem niezła kwota. I właśnie w ten
sposób kina zamierzają odbić się od dna.
W 2021 roku w Polsce sprzedano zaledwie 28,4 mln biletów.
Dla porównania w roku 2019 było ich aż 62 mln. Czy w 2022 będzie lepiej? Trudno
przewidzieć.
Od premiery feralnego, ósmego sezonu serialu „Gra o tron”
minęło już dobrych kilka lat. Emocje zdążyły już opaść. Niezadowolenie zdążyło
przerodzić się w niesmak, a wściekłość po prostu w zwykłe rozczarowanie. Trzeba
żyć dalej, lepszego serialowego zakończenia nie dostaniemy…
Co jednak o tym wszystkim sądzą sami aktorzy? Nie tak dawno
temu głos w dyskusji zabrał sam Peter Dinklage – odtwórca roli Tyriona Lannistera
w serialu (ten niskorosły). Z bardzo obszernego wywiadu dla gazety
NYTimes możemy dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy:
Ludzie chcieli, żeby ładni biali ludzie odjechali razem w
stronę zachodzącego słońca. Ale jakby wiecie – to jest fikcja. W tym serialu są
smoki. Ogarnijcie się.
Ten serial miał zaskakiwać na każdym kroku, to w nim
kochałem. Owszem, nazywał się "Gra o tron", ale kiedy ludzie się mnie
pytali na ulicy: "Kto usiądzie na tronie?", to nie wiem, czy to jest
odpowiednie pytanie. Moim zdaniem ten serial był czymś znacznie więcej niż
tylko opowieścią o tym, kto przejmie władzę.
Jednym z moich ulubionych momentów w całym serialu jest
spalenie tronu przez smoka. To jest nie tylko zabawne, ale też genialne ze
strony twórców, którzy mówią do widzów: "Zamknijcie się, to nie o to tutaj
chodzi". Robili tak cały czas – myślałeś, że coś się stanie w taki sposób,
a oni robili coś przeciwnego. Każdy miał swoje własne teorie i pomysły, ale
nikt nie dorósł do poziomu tego, co wymyślili oni. Tak uważam.
Aktor skrytykował również reakcje fanów serii:
Byli wściekli, że serial się kończy i nie będą wiedzieli, co
robić w niedziele wieczorem. Chcieli więcej, więc zaczęli jęczeć z tego powodu.
Ale musieliśmy go w końcu skończyć, bo ten serial był o łamaniu stereotypów -
złoczyńcy stawali się bohaterami, bohaterowie złoczyńcami.
Dostało się również serialowej Deanerys:
Jeśli znacie historię i popatrzycie na opowieści o
jakichkolwiek tyranach, to wiecie, że nikt nie zaczyna w ten sposób. Chodzi mi
o końcówkę z Daenerys. To się staje powoli i to piękne, jak władza stopniowo
korumpowała tych bohaterów. Co się stanie z twoim kompasem moralnym, kiedy
posmakujesz władzy? Ludzie to skomplikowane stworzenia, wiecie?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą