W dzisiejszym odcinku będzie sporo o serialu „Przyjaciele”, trochę o „Grze o tron” i odrobinę o „Mortal Kombat”.
Kolejna już ekranizacja legendarnej serii gier postrzegana
była przez większość osób z przymrużeniem oka. Ot, taki sobie w miarę dobrze
wyglądający film, ale nic wartego większej uwagi.
Okazało się jednak, że większość widzów była innego zdania i „Mortal Kombat” stał się
wielkim hitem – przynajmniej na HBO Max.
Co to jednak oznacza dla samego filmu? Najpewniej to, że
bardzo szybko doczekamy się kolejnej części, która stała do tej pory pod
znakiem zapytania.
Sam wiceprezes WarnerMedia
wyznał,
iż „Mortal Kombat” był dla nich ciekawy i mieli wobec niego pewne oczekiwania,
jednak film przebił je wszystkie i sprawił, że sporo osób wykupiło dostęp do
platformy tylko dla tego jednego filmu.
Na Netflixie obecny jest taki serial animowany dla dorosłych
zatytułowany „Paradise PD”. Niektórym z was jest może znany, innych może nie
przekonał, a jeszcze inni pewnie nawet o nim nie słyszeli. Nic dziwnego. Serial
ma swoje grono odbiorców, jednak nie jest ono wcale tak ogromne, jak w
przypadku na przykład Ricka i Morty’ego.
„Paradise PD” to tytuł w wielu kwestiach co najmniej…
kontrowersyjny. Wyśmiewa wszystko i wszystkich, obraża, odraża i do tego jest
bardzo wulgarny. Nic więc dziwnego, że w końcu ktoś się do niego przyczepił.
Padło na katolików, którym nie spodobały się sceny z Jezusem w najnowszym
sezonie serialu.
W 3. sezonie „Paradise PD” pojawia się postać Jezusa, który
jest ogromnym fanem broni. Zbawiciel strzela do swoich oprawców, a potem
kopuluje z dwoma kobietami. Brzmi nieco kontrowersyjnie i nic dziwnego, że
znalazł się ktoś, komu się to nie spodobało.
Netflix posunął się kolejny raz za daleko w swojej
"artystycznej" wolności słowa, przedstawiając tym razem Jezusa jako
lubieżnego i paranoicznego szaleńca, którego misją jest powszechny dostęp do
posiadania broni. Staje się jasne, że celem Netflixa stało się potęgowanie
skandalicznych i obraźliwych dla chrześcijan obrazów. Nie możemy wobec tego
stać bezczynnie, gdy boskość Jezusa Chrystusa jest otwarcie wyśmiewana i
poniżana.
Takie oświadczenie można znaleźć na stronie
CitizenGo,
gdzie zbierane są podpisy celem usunięcia gorszących scen z Jezusem z anteny.
Jeśli wydaje wam się, że wszyscy mają to w d*pie i nikt się nie
podpisze, to wejdźcie w link i zobaczcie, jak idzie zbiórka podpisów. Jest ich
już niemal 350 tys., czyli już tylko krok dzieli od uzbierania założonej liczby
(500 000).
Sean Bean wcielił się w rolę głowy rodu Starków (Neda Starka)
w pierwszym sezonie serialu. Niestety pod sam jego koniec został uśmiercony, w
związku z czym nie brał udziału w dalszych pracach na planie filmowym. Można jednak
pomyśleć, że serialowy Ned śledził poczynania kolegów i oglądał kolejne sezony
serialu. Okazuje się, że jednak nie…
Sean Bean
wyznał,
że nie oglądał kolejnych sezonów i nie wie nawet, co się dalej działo z jego
zamkiem. Kiedy dziennikarz zapytał aktora, czy decyzję Starków o odłączeniu Północy
od królestwa można porównać do Brexitu, Bean odpowiedział:
Nie. Co się stało?
Wtedy wyszło na jaw, że Sean nie ma pojęcia, co działo się z
jego rodem.
No cóż. Jak widać, można coś robić zawodowo, ale kompletnie
nie interesować się tym w życiu prywatnym.
W najnowszym odcinku „Przyjaciół”, pojawiły się wszystkie
gwiazdy serialu, aby powspominać stare, dobre (szczególnie w kwestii zarobków)
czasy. Kobiety oczywiście nie zmieniły się za bardzo (chwała chirurgii plastycznej!),
podczas gdy mężczyźni „zestarzeli się z godnością”. Jeden z aktorów przykuł
jednak szczególną uwagę widzów. Był to Matthew Perry – czyli serialowy
Chandler.
Widać było, że aktor ma pewne trudności z mówieniem i artykulacja
dłuższej wypowiedzi przychodzi mu z trudem. Wiele osób zaniepokoiło się o
zdrowie aktora, co wyraziło w wielu
pytaniach
do twórców serialu.
Okazało się jednak, że nie ma powodów do obaw, bo aktor po prostu
był u dentysty na kilka godzin przed rozpoczęciem zdjęć. Ot, cała tajemnica.
Dostał znieczulenie i trudno mu było wypowiedzieć nawet jedno słowo. Nic więc
dziwnego, że mówił niewyraźnie.
Nowy odcinek „Przyjaciół” wywołał
wiele dyskusji w świecie kina.
Okazało się na przykład, że nie wszystkim podobał się dobór głównych aktorów.
Najgłośniej oczywiście zaczęli krzyczeć ci, którzy domagali się większej
różnorodności rasowej i etnicznej. No bo dlaczego wszyscy mają być biali?! No i
dlaczego wszyscy są hetero??!! W obecnych czasach tak się przecież nie godzi…
No właśnie. Ale „Przyjaciele” byli kręceni w latach 90., kiedy
ludziom mieściło się jeszcze w głowie, że w obsadzie jakiegokolwiek serialu
może zabraknąć osoby o ciemnym kolorze skóry albo osoby o innej orientacji
seksualnej.
Takiego samego zdania są zresztą twórcy serialu, którzy
odpowiedzieli na zarzuty w bardzo dobitny sposób. Stwierdzili nawet, że są
dumni z takiego doboru aktorów, ponieważ takie było założenie fabularne
produkcji. Mieli być tam mężczyźni i kobiety i miało tworzyć się między nimi
napięcie i chemia.
Dodają oczywiście, że jeśli serial byłby tworzony dzisiaj,
to zapewne cała obsada nie byłaby biała, jednak było jak było, więc – cytując klasyka
„na ch** drążyć temat?”.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą