Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Mówisz, że to cud, a tak naprawdę to nic innego niż nauka, s#ko!

72 778  
263   114  
Cuda się zdarzają! - to fakt. Niestety, kiedy pierwszy entuzjazm opada, ktoś idzie po rozum do głowy i psuje rozmodlonej tłuszczy zabawę naukowo tłumacząc, że ta wcale nie ma do czynienia z pokazem boskiej mocy, a z całkiem naturalnym fenomenem. Trochę szkoda być tak brutalnie sprowadzonym na ziemię, bo wszyscy lubimy tłumaczyć sobie rzeczy, których mechanizmów nie do końca rozumiemy, działaniem sił nadprzyrodzonych.

Płacząca Matka Boska z Sycylii

Legenda głosi, że w 1953 roku w domu pewnej mieszkanki sycylijskiej miejscowości - Syrakuzy zaobserwowano pewien fenomen. Znajdująca się w pokoju kobiety gipsowa płaskorzeźba przedstawiająca Maryję zaczęła „płakać”. Sprawą dość szybko zainteresował się Kościół, którego przedstawiciele po dokładnych oględzinach tajemniczego obiektu, zgodnie uznali, że jest to maryjne objawienie. Parę lat później postawiono nawet sanktuarium na cześć Matki Boskiej Płaczącej, które zostało osobiście poświęcone przez Jana Pawła II.


Miejsce to jest obecnie celem pielgrzymów z całego świata, a katolicka prasa co i rusz pisze o cudownych ozdrowieniach schorowanych ludzi, którzy pokłonią się szlochającej Maryi.
Tymczasem w 1995 roku płaskorzeźbie bardzo uważnie przyjrzał się dr Luigi Garlaschelli – chemik pracujący na uniwersytecie w Pavii. Szybko doszedł on do wniosku, że cienki, wydrążony w środku gips pokryty jest specjalnym impregnatem, a na czubku głowy Maryi znajduje się niewielki otwór, przez który do wnętrza dostaje się wilgoć. Uczony zauważył też mikroskopijne pęknięcia w farbie na wysokości oczu Matki Boskiej. Tamtędy na zewnątrz wydostawały się kropelki zgromadzonej wewnątrz wody. Aby udowodnić niedowiarkom swoją tezę, Garlaschelli stworzył własną wersję płaskorzeźby, która podobnie jak oryginał, od czasu do czasu zalewała się łzami.

„Cud słońca”

To zdecydowanie cud, który należało traktować poważnie, albowiem jego świadkami był tłum liczący sobie ponad 70 tysięcy osób! Wydarzenie to miało miejsce 13 października 1917 roku kiedy to po raz szósty miało dojść do objawienia się Matki Boskiej grupce małoletnich pasterzy mieszkających w pobliżu portugalskiej miejscowości, Fatimy. Zapowiedziana „wizyta” Maryi sprawiła, że wielu gapiów znalazło się tam z czystej ciekawości, inni naprawdę oczekiwali na cud rzekomo zapowiedziany przez kontaktującą się z dziećmi rodzicielkę Jezusa, a znaleźli się też tacy, co wierzyli, że małolaty po prostu skompromitują się na oczach „publiczności”. W tej ostatniej grupie znaleźli się głównie naukowcy i dziennikarze. Musieli być naprawdę zaskoczeni, gdy w ciągu krótkiej chwili niebo pokryło się ciemnymi chmurami, lunął deszcz, a po chwili przez obłoki przebiło się słońce, które zaczęło wirować jak wścieknięte...


Musiało minąć trochę czasu, zanim udało się usłyszeć pierwsze głosy sceptyków. Przede wszystkim w momencie wystąpienia rzekomego cudu, słońce za pomocą teleskopu zaopatrzonego w specjalny filtr obserwowane było przez ekipę uczonych z Georgii. Nikt wówczas nie zauważył żadnych anomalii. Ba, swoimi wątpliwościami dzielili się nawet pracownicy Katolickiego Uniwersytetu w Lovanium. Sugerowali oni, że fenomen, którego świadkami był tłum to efekt zbyt długiego gapienia się tarczę słoneczną oraz "zaraźliwy" wpływ masowej histerii, jaka opanowała ogromny tłum gapiów.

Najsensowniejsze wytłumaczenie cudu przedstawił badacz zjawisk paranormalnych – Joe Nickell, który uznał, że to, co obserwował tłum Portugalczyków, był niczym innym, jak dość dobrze opisanym zjawiskiem optycznym zwanym parhelionem lub słońcem pobocznym. To efekt halo powstający w wyniku załamywania się światła na obecnych w atmosferze kryształkach lodu.


Zmienny stan skupienia krwi, czyli cud świętego Januarego

Święty January był biskupem z Benewentu, który miał wielkiego pecha żyć w okresie prześladowań chrześcijan przez rzymskiego cesarza Dioklecjana. Za odmowę złożenia ofiary pogańskim bóstwom, duchowny został skazany na śmierć. Początkowo planowano rzucić biedaka na pożarcie przez wygłodniałe misie, jednak ostatecznie karę tę zamieniono na znacznie mniej efektowne ścięcie. Legenda głosi, że obecna podczas egzekucji kobieta zebrała do flakonika niewielką ilość posoki tryskającej z pozbawionej głowy, szyi nieszczęśnika. Pojemnik ten przechowywany jest do dzisiaj w jednej z neapolitańskich świątyń, a co roku tłum wiernych bierze udział w ceremonii, podczas której na oczach zgromadzonych zaschnięta w ampułce krew zmienia swój stan skupienia na ciekły.
Co ciekawe – przemiana ta czasem odbywa się natychmiast, innym razem trwa nieco dłużej, a bywa i tak, że ku rozpaczy wiernych, krew pozostaje sucha jak pieprz.


Wielu uczonych twierdzi, że w szklanym naczyniu nie znajduje się posoka świętego męczennika, ale jakiś rodzaj płynu tiksotropowego, najprawdopodobniej zawiesina wodorotlenku żelaza. Taka ciecz staje się lepką bryłą w momencie spoczynku, natomiast kiedy zacznie się nią poruszać, to zmieni się w płyn niemal do złudzenia przypominający krew. Ponoć takie właściwości niektórych substancji chemicznych znane już były w średniowieczu.


I można by było „sprawę zamknąć”, gdyby nie włoski hematolog prof. Giuseppe Geraci, który postanowił teorię tę obalić. Przedstawił on wyniki badań, które wskazują na to, że w zbiorniku znajduje autentyczna krew! Mało tego – uczony wykonał eksperyment, podczas którego w podobnym naczyniu umieścił własną, zakrzepniętą posokę, która po potrząśnięciu na powrót stawała się ciekła. Jak do tego dochodzi? - tego już naukowiec sam nie wie.

Ganesza pijący mleko

Nadające się do podważenia „cuda” mają miejsce nie tylko w katolickim Kościele, ale także u wyznawców innych religii. W 1995 roku świat obiegła sensacyjna wiadomość o tym, że w jednej ze świątyń w Nowym Delhi znajduje się rzeźba Ganeszy, który to jest wielkim amatorem mleka. Jeśli podstawić mu pod usta łyżeczkę z tym płynem, hinduskie bóstwo szybko ją opróżni. Sprawa stała się dość medialna i wielu pielgrzymów przychodziło z wizytą do posągu, niosąc ze sobą bidony z mlekiem i łyżki do „karmienia” Ganeszy oraz innych bóstw, które – jak się okazało, również miały niezły apetyt. Ten fenomen miał ogromny wpływ na rozwój lokalnej turystyki oraz na... 30% wzrost sprzedaży mleka w Nowym Delhi.


Temat wrócił do mediów w 2006 roku. Tym razem jednak sprawą zajęli się uczeni na czele z Rossem McDowallem z indyjskiego Ministerstwa Nauki i Technologii, który zabarwił mleko na nieco ciemniejszy kolor i osobiście podetknął rzeźbie łyżeczkę z płynem. Ciecz zniknęła ze sztućca, ale po chwili cała jego zawartość pojawiła się na podłodze za figurką. Badacz uznał, że wierni mają do czynienia nie z żadnym cudem, ale ze zwykłym podciąganiem kapilarnym – zjawiskiem polegającym na zdolności materiału do ściągania płynów ku górze w wyniku m.in. napięcia powierzchniowego.
Mimo że rozwiązanie zagadki okazało się stosunkowo proste, to wielu Hindusów do dziś upiera się, że figury bóstw żyją i naprawdę lubią pić mleko.

W Indonezji anioł spadł z nieba

Cztery lata temu w jednej z indonezyjskich wsi zrobiło się ogromne zamieszanie. Podczas wizyty na morzu grupa lokalnych rybaków znalazła, przypominającego piękną kobietę, anioła, który to ani chybi – zleciał z nieba i nieco się podtopił. Wieśniacy ostrożnie przenieśli biedaka do jednego z ich domów i ubrali go w ciepłe ciuchy, licząc na to, że nieszczęśnik szybko dojdzie do siebie. Wiarę w to, że tajemniczą istotą był anioł, potęgował fakt, że został on wyłowiony z wody na krótko po bardzo efektownym zaćmieniem słońca. Wieść o niebiańskiej istocie szybko rozeszła się i parę dni później do wsi dotarł patrol policji.


Stróże prawa przyjrzeli się aniołowi i zgodnie uznali, że w rzeczywistości była to naturalnej wielkości, silikonowa seks-lalka! Mieszkańcy wsi nie posiadają Internetu i pewnie też nie słyszeli o sklepach z zabawkami dla dorosłych. Policjanci bardzo delikatnie wytłumaczyli prostym rybakom, do czego służy „anioł”, który zagościł we wsi. Dopiero wówczas otrzymali od nich zgodę na skonfiskowanie lalki.






Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6
27

Oglądany: 72778x | Komentarzy: 114 | Okejek: 263 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało