Niezwykle skomplikowana, ludzka psychika jest przy okazji pełna pułapek i podatna na różne dolegliwości. Dzisiaj o siedmiu takich przypadkach.
Nikt o zdrowych zmysłach nie przyzna się do przestępstwa, którego nie popełnił – chyba że widzi w tym jakiś większy interes, jak obietnica wynagrodzenia czy możliwość uchronienia przed karą bliskiej osoby. Okazuje się jednak, że nie trzeba wcale żadnej szczególnej zachęty. Wystarczą trzy godziny odpowiednio prowadzonego przesłuchania, by dorosłe osoby
same zaczynały przypominać sobie szczegóły przestępstw, które popełnili jako nastolatkowie. Bardzo dokładne szczegóły wydarzeń, które – co należy dodać – nigdy nie miały miejsca. Brytyjscy naukowcy pod kierunkiem Julii Shaw wykazali w eksperymencie, że skuteczność takiego działania sięga 70-80%… Udowodnienie istnienia fenomenu ma stanowić pierwszy krok do jego zapobiegania i docelowo zmniejszyć liczbę niesłusznie skazywanych niewinnych.
Paranoików nie brakuje – ani w Polsce, ani gdziekolwiek na świecie. Ludzi, którzy przekonani są, że wszystko wokół sprzysięgło się tylko po to, aby zrobić im na złość. Paranoicy na każdym kroku doszukują się oznak wymierzonego w nich spisku mającego im zaszkodzić. Okazuje się jednak, że nie brakuje też ich przeciwieństwa, czyli… pronoików. Ci również przekonani są o istnieniu wielkiej konspiracji, z tą jednak różnicą, że – dla odmiany – wydaje im się, że świat spiskuje na ich korzyść. Prawdopodobnie nie ma wielu takich w Polsce. Słowo
pronoja pojawiło się w nauce po raz pierwszy w 1982 roku i dość regularnie – mniej lub bardziej złośliwie – opisywane są różne przypadki, jak choćby przekonanie Donalda Trumpa, że „Brytyjczycy go kochają”. Niestety na wyznaczenie granicy pomiędzy pronoją a narcyzmem trzeba jeszcze trochę poczekać.
Można by sądzić, że z perspektywy tego, z kim chciałoby się spędzić resztę życia, jego imię ma akurat najmniejsze znaczenie, liczą się wszak zupełnie inne cechy. Jednak logika swoją, a psychologia – i statystyki – swoją drogą. Wykazano bowiem „efekt litery z imienia”, czyli tendencję do preferowania partnerów, których imiona zaczynają się na tę samą literę. Innymi słowy – Wiesław preferował będzie Wiesławę, a Ryszarda Ryszarda. To samo zresztą dotyczy innych kwestii, jak choćby miejsca zamieszkania. W Stanach Zjednoczonych, gdzie przeanalizowano setki tysięcy przypadków, zauważono między innymi, że w Virginia Beach mieszka ponadstatystycznie dużo kobiet o imieniu Virginia. Nie ma pewności, skąd bierze się to zjawisko. Po wielu obalonych teoriach naukowcy uważają obecnie, że wyjaśnienie stanowi skłonność do przypisywania większej wartości rzeczom, które posiada się samemu (i dotyczy to nawet pierwszej litery imienia).
Zdarza się niekiedy, że dzieci bardzo łatwo są w stanie poradzić sobie z wydawałoby się skomplikowanymi zabezpieczeniami, które – na domiar złego – skutecznie stają na drodze dorosłym. Medal z ziemniaka temu, kto nigdy nie klął, nie mogąc poradzić sobie z otwarciem opakowania – z rozcięciem szerokiego na pół metra plastikowego blistra ukrywającego kartę SD czy urwanym
wihajstrem od puszki. Prowadząca niekiedy do kontuzji (jak przypadkowe skaleczenie się nożem, którym właśnie próbowało się zamordować kartonik) złość w takich sytuacjach okazuje się całkiem powszechna. A zjawisko zyskało nawet własną nazwę – "opakowaniowy szał” przybrał na sile na początku XXI wieku. W odpowiedzi zorganizowano między innymi plebiscyt na opakowania najtrudniejsze do otwarcia.
Oczywiście to nieprawda. Rzucenie palenia ma sens zawsze. Natomiast przeprowadzone na Uniwersytecie Harvarda badania pokazały, że społeczna izolacja jest równie szkodliwa dla zdrowia jak nałogowe palenie papierosów. Nie znaczy to jeszcze, że wszyscy introwertycy skazani są na rychłą zagładę (zwłaszcza że w przypadku epidemii mają akurat większe szanse na uniknięcie zakażenia), niemniej wykazano związek pomiędzy posiadaniem przyjaciół i utrzymywaniem kontaktów międzyludzkich a poziomem białka odpowiedzialnego za krzepnięcie krwi, co przekłada się na zwiększone ryzyko zawałów serca i udarów.
Według niektórych psychologów wstydliwość, niechęć do angażowania się w ryzykowne przedsięwzięcia i pokrewne cechy mogą stanowić o przewadze ewolucyjnej – zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. I choć te odważniejsze osobniki mogą liczyć na większą ilość jedzenia czy wyższą liczbę partnerów, te
wstydliwe łatwiej unikają ataków i dzięki temu statystycznie żyją dłużej. I chyba coś jest na rzeczy, jeśli wziąć pod uwagę przypadek Johna Bentincka, 5. księcia Portland w Anglii. Żyjący w XIX wieku arystokrata dociągnął niemal do osiemdziesiątki (zabrakło paru miesięcy), w międzyczasie dając się poznać za sprawą mocno ekscentrycznego zachowania. Był między innymi tak wstydliwy, że polecił wybudować 15-milowy labirynt tuneli pod swoją posiadłością, który wykorzystywał… do unikania natknięcia się na własną służbę.
W potocznym rozumieniu erotomani to ci, którym „ciągle mało”. I zwykle jest z tym związane pojęcie poboczne „erotoman-gawędziarz” opisujące tych, którzy bardzo dużo mówią, a mało robią, jeśli w ogóle cokolwiek. Jednak z punktu widzenia psychologii erotomania to zupełnie inne zjawisko, dotykające zresztą w statystycznie przeważającej mierze młodych, niedoświadczonych kobiet. Klasyfikowane jako jedno z zaburzeń urojeniowych, sprowadza się do przekonania chorego, że stanowi on obiekt miłości i pożądania innej osoby, zwykle o wyższym statusie społecznym. Przy czym… osoba ta nie musi nawet wiedzieć o istnieniu
erotomana. Erotomania nierzadko wymyka się spod kontroli, prowadząc do dziwnych sytuacji, jak śledzenie przez chorego swojego urojonego adoratora i w konsekwencji chociażby konfliktów z prawem.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą