Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

7 ciekawostek o tej rzekomo najlepszej, amerykańskiej armii

99 641  
388   39  
Polska była premier wychwalająca „najlepszość” amerykańskich żołnierzy na oczach Polaków nie popisała się taktem. Ale może miała trochę racji? Cóż, różnie z tym bywało…

#1.

O tej zasadzie wie każde dziecko - nie podłącza się nieznanych pendrive’ów do komputera, bo można narobić niezłego bałaganu. Żołnierze armii amerykańskiej również powinni być tego świadomi. A jednak jedno z największych w historii włamań do systemów informatycznych armii miało miejsce po tym, jak jeden z żołnierzy… podłączył znaleziony na parkingu pendrive do komputera z dostępem do sieci Centralnego Dowództwa.

Atak miał miejsce w 2008 roku w bazie na Bliskim Wschodzie, a usuwanie jego skutków zajęło dobre 14 miesięcy. Pendrive podrzucono celowo - podejrzewa się o to Rosjan lub inne służby wywiadowcze - a atak, choć prymitywny w założeniu, okazał się doskonale skuteczny.

#2.



Bezpośrednie starcie to tylko niewielki element współczesnej wojny, najchętniej zresztą unikany. Tak było w przypadku wojny w Afganistanie. Znający doskonale teren miejscowi mogli atakować Amerykanów z ukrycia, zyskując przewagę, podczas gdy w otwartym starciu to amerykańscy żołnierze mieli znacznie większe szanse. Dlatego… ci ostatni zaczęli nadawać przez radio i głośniki komunikaty, w których wyzywali Afgańczyków od „babochłopów” i „tchórzliwych psów”.

Prowokacja w szeregu przypadków przyniosła zakładany skutek - rozjuszeni Afgańczycy ruszali do ataku, dobrowolnie rezygnując z posiadanej przewagi. I zwykle był to ostatni błąd, jaki popełnili w życiu.

#3.



W latach 50. XX wieku nie do końca jeszcze zdawano sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie niesie za sobą stosowanie broni nuklearnej. Dzisiaj wiadomo, że żadne eksperymenty nie pozostają obojętne dla otoczenia, a więc jeśli już koniecznie trzeba je przeprowadzić, to robi się to na najodleglejszych odludziach, jakie tylko da się znaleźć. Ale pół wieku temu było nieco inaczej.

W pewnym momencie armia amerykańska zaczęła prowadzić eksperymenty z bronią atomową tak blisko Las Vegas, że z okien hoteli położonych na obrzeżach miasta doskonale widać było tzw. grzyby atomowe. Mało tego, możliwość oglądania eksplozji stała się na pewien czas jedną z dodatkowych atrakcji turystycznych stolicy hazardu.

#4.



Mało brakowało, a grzyby atomowe stałyby się też obwoźną atrakcją. Podczas prób z bronią nuklearną dochodziło do wielu incydentów, które mogły skończyć się tragicznie. Tak jak wtedy, kiedy bomba wodorowa niechcący upuszczona została nad Karoliną Północną. Tylko dlatego, że zadziałał ostatni z systemów bezpieczeństwa, nie doszło do detonacji - a w jej konsekwencji do ogromnej katastrofy. Bomba wodorowa jest wielokrotnie silniejsza od typowej bomby atomowej.

#5.



Narobić jak najwięcej szkód przeciwnikowi, samemu nie dając się zastrzelić - to podstawowe zadanie żołnierza na polu walki. Ale co zrobić, kiedy pocisk posłany przez wroga jest już w powietrzu, a na salwowanie się ucieczką czy unik za późno? Z pomocą przychodzi system Active Protection, uważany za jeden z najlepszych wynalazków 2008 roku. Powstały na zlecenie amerykańskiej armii ASP składa się z dwóch modułów - radaru wykrywającego zbliżające się pociski oraz własnej, automatycznie sterowanej wyrzutni, która… jest w stanie w ułamku sekundy wystrzelić kontrę, niszcząc pocisk przeciwnika.

Dzięki ASP pojazdy w strefach zagrożenia miałyby być nieco lżej opancerzone - a dzięki temu lżejsze, bardziej ekonomiczne i praktyczne.

#6.



Pod lupę amerykańskiej armii trafili również… internetowi blogerzy. Już od dłuższego czasu zastanawiano się, jak należy traktować ich oraz przekazywane przez nich informacje. Eliminować czy - przeciwnie - wykorzystać. Stanęło na jednym i drugim, a więc opłacaniu blogerów, którzy zgodzili się na współpracę, oraz obniżaniu wiarygodności tym, którzy odmówili lub w ogóle nie dostali propozycji.

#7.



Wojna czy pokój, robienie sobie jaj z Ruskich zawsze popłaca. Pod tym względem Amerykanom nigdy nie brakowało finezji. Podczas zimnej wojny Amerykanie mieli miły zwyczaj rozstawiania w strefie 51… tekturowych modeli samolotów. Karton rzucał cień tak samo jak prawdziwy samolot - był jednak od niego znacznie tańszy, łatwiej dostępny i lżejszy. Przestrzeń w miejscach, gdzie tekturowy samolot rzucał cień, była wyraźnie chłodniejsza niż w miejscach nieosłoniętych przed słońcem. I o ten efekt chodziło Amerykanom.

Kiedy tylko w pobliżu bazy pojawiał się rosyjski samolot szpiegowski, wydmuszki szybko sprzątano. Rosjanie robili zdjęcia z użyciem kamery termicznej i zwyczajne fotografie, a następnie… zachodzili w głowę, dlaczego jedne do drugich ni cholery nie pasują. Można w ten sposób było podtrzymywać mit o niezwykle zaawansowanej amerykańskiej technologii i samolotach niewidocznych dla oka.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
7

Oglądany: 99641x | Komentarzy: 39 | Okejek: 388 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało