Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Trup na trupie. Jak będzie wyglądał wieczny odpoczynek na cmentarzu przyszłości?

61 070  
146   54  
W ciągu najbliższych stu lat na drugą stronę wybierze się jakieś 7 miliardów ludzi. Wizja dość makabryczna, choć nieunikniona. I dlatego warta przeanalizowania pod kątem... logistyki.

7 miliardów ludzi żyjących obecnie dołączy do ponad 100 miliardów już zameldowanych po drugiej stronie - oszacowano, że do połowy 2011 roku na Ziemi żyło łącznie 107,6 mld ludzi [1]. Sprzed kilku tysięcy czy kilkuset lat pamiętamy tylko o nielicznych. Zmarłych przed kilkudziesięciu laty wspomina większość. Każdemu umierającemu bliskiemu staramy się oddać cześć. Pochować go godnie i w zgodzie z jego wolą, w miejscu, które będziemy potem odwiedzać. Z początku często, próbując ukoić ból i zrekompensować czas, którego brakowało za życia zmarłego, a potem coraz rzadziej i rzadziej, aż w końcu wcale. Pamięć zanika, grób pozostaje. Z miejscem wykupionym na co najmniej 20 lat - tak w większości przypadków wygląda to w Polsce.



Ale Polsce daleko do ekstremalnego przeludnienia. Miejskie cmentarze wypełnione są po brzegi, ale Polacy coraz chętniej zgadzają się na kremowanie zwłok i pochówek w urnach umieszczanych w kolumbariach [2]. To oszczędność miejsca i - cóż... - pieniędzy. Są jednak miejsca na świecie, gdzie problem jest znacznie bardziej poważny. Ciała zmarłych zaś układa się jedne na drugich (tak, w Polsce też niekiedy nowe groby układa się na starszych...). Na starym żydowskim cmentarzu w Pradze, najstarszym istniejącym do dzisiaj żydowskim cmentarzu w Europie, do jego zamknięcia w 1787 roku, ułożono dwanaście (!) warstw nieboszczyków [3].

Na niektórych cmentarzach w Niemczech również układa się już dwunastą warstwę zmarłych. Problem zrobił się zupełnie poważny. Jak bardzo? Można sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę gęstość zaludnienia w Indiach czy niektórych krajach Azji lub Ameryki Południowej. Tam miejsca brakuje dla żywych, a co dopiero dla umarłych.

Rozpuszczanie zwłok po norwesku

Na wielu norweskich cmentarzach, nie tylko w Oslo, ziemię przekopuje się raz na dwadzieścia lat [4], by uprzątnąć pozostałości po rozłożonych szczątkach i zrobić miejsce na kolejne pochówki. Uznano, że dwadzieścia lat to w zupełności wystarczająco zarówno dla żałobników, jak i dla samego zmarłego, by ostatecznie pożegnać się ze światem. Nie przewidziano jednego - Norwegowie... nie chcą gnić.



Praktykowany przez wiele lat zwyczaj nakazywał szczelne owijanie zwłok plastikową folią - tak miało być bardziej higienicznie i bezpiecznie [5]. Rzecz w tym, że okazało się również mało ekonomicznie. Dwadzieścia lat dla zafoliowanych zwłok to zdecydowanie zbyt mało, z kolei wizja traktowania buldożerem zmarłych, których części można jeszcze zidentyfikować, wydaje się aż nazbyt makabryczna.



Norwegowie znaleźli inne rozwiązanie. W wybranych miejscach wwiercają się w ziemię i przez specjalne rury wprowadzają płyn na bazie wapna, który znacząco przyspiesza rozkład zwłok. Dzięki temu problemu można pozbyć się szybko i w miarę elegancko - o ile tylko rodzina zmarłego, którego planuje się rozpuścić, wyrazi na to zgodę. Jak twierdzą Norwegowie, niewiele osób odmawia. Można dzięki temu doraźnie zyskać trochę nowych miejsc na już istniejących cmentarzach, ale czy rozwiąże to problem w dłuższej perspektywie?

Hotel dla umarłych po japońsku

Japończycy też nie mają lepszych pomysłów na godne żegnanie zmarłych - przy czym tam dochodzi jeszcze jeden problem. Brakuje krematoriów, a do tych istniejących ustawiają się długie kolejki. Sęk w tym, że zmarłemu trudno jest wytłumaczyć, by zaczekał kilka tygodni na spopielenie. Trudno też zawczasu rezerwować termin. Pojawił się więc... hotel dla zmarłych, prywatna przechowalnia zwłok [6].



Doba w Sousou, jak nazwano specyficzny hotel, kosztuje 9 tysięcy jenów. To odpowiednik niecałych 300 złotych. Obłożenie sięga zaś 70-80%. Właściciel twierdzi, że inwestycja przynosi zyski. W hotelu znajduje się dziesięć pomieszczeń, w których jest miejsce nie tylko dla zmarłego, ale także dla rodziny, która w spokoju może opłakiwać stratę. Ciał w Sousou nie mrozi się, hotel polega wyłącznie na wydajnej klimatyzacji. Zwłoki w Sousou mogą przebywać nie więcej niż 4 dni, co powinno wystarczyć do znalezienia miejsca w krematorium [7].

Cmentarz w pionie



Kiedy pierwszy raz pojawiła się idea budowy Moksha Tower, ludzie byli sceptyczni. Z czasem jednak doszli do wniosku, że lepszego rozwiązania nie ma. Kiedy zostanie zbudowana, Moksha Tower w Bombaju stanie się najwyższym cmentarzem świata. Sam pomysł natomiast, by chować ludzi na pionowych cmentarzach, nie jest wcale niczym nowym.



Już przed wieloma laty w Azji zmarłych chowano w wielopiętrowych pagodach. W Hong Kongu cmentarze umieszcza się na stromych zboczach, gdzie niemożliwa lub nieopłacalna jest jakakolwiek bardziej wymagająca budowa. Pok Fu Lam jest jednym z najbardziej charakterystycznych tamtejszych cmentarzy [8] - zmarli układani są tam na „tarasach”, z wyglądu takich samych, na jakich uprawia się np. ryż. Efekt jest dość przerażający; Pok Fu Lam wygląda zupełnie jak miasto umarłych... bo i w zasadzie tym właśnie jest.

Memorial Necropole Ecumenica w Santos w Brazylii powstał w 1983 roku jako zwyczajny budynek. Dzisiaj, z 32 piętrami, może pomieścić 25 tysięcy zmarłych [9]. Co sprawiło, że ten nietypowy cmentarz tak bardzo się rozrósł? Brak miejsca i zapotrzebowanie na „groby z widokiem” - a widok z Memorial Necropole Ecumenica rozciąga się iście piękny. Lasy, ogrody, wodospad i laguna... czego chcieć więcej?



Na każdym z pięter brazylijskiego cmentarza znajduje się 150 pomieszczeń. W każdym - miejsce na 6 ciał. Nad tym, by miejsce nie stało się jeszcze bardziej makabryczne niż jest do tej pory, czuwa zaawansowany system wentylacyjny. Czas, jakiego potrzeba do rozkładu zwłok, wynosi około 3 lat. Po ich upływie rodzina zmarłego decyduje, co dalej - dokąd mają zostać przeniesione szczątki. Jedną z możliwości jest krypta w tym samym budynku.

Z daleka Memorial Necropole Ecumenica wygląda jak kurort turystyczny. Prawda jest jednak trochę inna, chociaż nie zabrakło tu kaplicy, mauzoleum i... baru z przekąskami na najwyższym piętrze.



Budowę wież rozpoczęto też na największym cmentarzu w Izraelu - położonym na obrzeżach Tel-Awiwu Yarkon [10]. Nie obyło się bez kontrowersji, jednak presja braku miejsca zrobiła swoje. Zdecydowano, że do każdego piętra cmentarnego budynku doprowadzone będą pionowe rury wypełnione ziemią. Tym samym każdy pochowany zachowa obowiązkowy kontakt z gruntem. Czy to obejście „boskich przepisów” czy nie, grunt, że doprowadziło do porozumienia i budowa ruszyła. Cel to 200-250 tysięcy miejsc!



Izraelski pionowy cmentarz będzie największym, ten w Indiach - jeśli projekt uda się sfinalizować - najwyższym. Rozbudowa cmentarzy w pionie jest faktem od wielu lat. Dotychczas jednak cmentarze najczęściej zagłębiały się w ziemi. Dzisiaj coraz częściej zmierzają ku niebu.

Oglądany: 61070x | Komentarzy: 54 | Okejek: 146 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało