Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

PiO, czyli Pytania i Odpowiedzi na dramę "jak mogę mieć wszystko i czas na wszystko

53 983  
340   208  
Po ostatnim arcie sponsorowanym padło wiele pytań. Rozwiejmy więc wątpliwości i odpowiedzmy sobie na kilka z nich.

Podróżowanie

Z pustym portfelem było Cię stać na podróżowanie po świecie? Bzdura.

Było mnie stać. Kupowałem nawet za ostatnie pieniądze bilet w jedną stronę, o resztę się nie martwiłem, bo zawsze sobie jakoś radziłem.

Jak sobie radziłeś bez odłożonych pieniędzy?

Na świecie jest jakiś milion sposobów na zarabianie pieniędzy, z czego jakieś pół miliona przez internet. Można próbować wszystkiego i wszędzie, po co się ograniczać. (Na końcu artykułu wspomnę o tym ile tak naprawdę zarabiam)

Przecież podróże są strasznie drogie.

Przelecenie na koniec Europy kosztuje przy dobrych wiatrach 70 zł. Do Afryki 250 zł. Do Ameryki Północnej 800 zł. Trzeba tylko ruszyć głową i sprawdzić po prostu ile kosztują bilety, a nie marudzić, że samoloty są drogie. Czasy, w których za bilet do Stanów trzeba było wyłożyć kilka wypłat już dawno minęły. Jeśli sprawdzicie loty europejskie teraz, na wakacje, to będą kosztowały pewnie po 1000 zł w jedną stronę, ale to tylko dwa takie miesiące w ciągu roku, poza tym lata się za stówkę. Samolot to dziś dla nas najtańszy środek transportu.

Latanie samolotem takie tanie? Jaaasne i Jak się zarabia w internecie?

Tak, tanie. Po prostu trzeba wejść na stronę przewoźnika i sprawdzić ceny lotów. Po Polsce można latać nawet za 9, czy 21 zł na trasach między Warszawą, Krakowem, Wrocławiem, Gdańskiem, Szczecinem z liniami Ryanair - to nie jest artykuł sponsorowany, a szkoda, bo gdybym dostał 1% od każdego kupionego przez czytelników biletu, to miałbym na piwo. To by był całkiem uczciwy sposób zarabiania pieniędzy, nie sądzicie? Ja daję sprawdzone info, z którego korzystam, a Rajan odpala mi procent od tego, że powiedziałem ludziom, że mogą tanio latać, zamiast płacić horrendalne pieniądze w PKP. Tym sposobem Ryanair wygrywa, ja wygyrywam i czytelnicy wygrywają, nikt nie traci. Ewrybady pomarańcze.

Ryanair chyba nie daje takiej możliwości na procencik, ale każdy może mieć taką umowę np. z portalem Skyscanner (do wyszukiwania tanich lotów), albo z portalem Booking (do rezerwowania noclegów). To tylko jeden z miliona pomysłów na zarabianie w internecie.

To niemożliwe, że bilety są tak tanie, przecież to by się im nie opłacało.

To nie mój problem. Kupuję bilet za 21 zł i lecę z Warszawy do Gdańska samolotem, albo mogę też nie myśleć o lataniu jak jakiś hi-life, włóczykij, bogacz, wagabunda i wtedy płacę 150 zł za tę samą podróż w PKP, albo 40-50 zł autobusem. Wolałbym koleją, bo lubię, ale samolotem jest po prostu taniej, dlatego "rozbijam" się samolotami po świecie. Trzeba po prostu trochę oderwać od ziemi swoje myślenie i nie chodzi mi o powtarzanie haseł typu "wyjdź ze swojej strefy komfortu", "myśl poza pudełkiem" itd. Po prostu samolotem jest tanio, jeśli jeszcze nie wiedziałeś to już wiesz, korzystaj. Im więcej nas będzie z tego korzystać (mam nadzieję, że wiele osób po tym artykule skoczy z drugą połówką na kolację w Brukseli, Paryżu, Oslo, czy na wędzone brzuszki łososiowe w Gdańsku), tym ceny będą wyższe - niektóre już rosną - więc korzystajmy szybko, zanim się skończy happy hours na latanie.

Możesz mieć fajne życie, bo jesteś sam, jakbyś miał żonę i dzieci to byś inaczej gadał.

Jeśli żona, czy dzieci są dla kogoś ciężarem, to znaczy, że marnuje sobie właśnie kawał życia. Ciężko takie podejście komentować.

Samych rachunków mam 1500 zł, więc nie stać mnie na takie życie.

Prawdopodobnie te 1500 zł płacisz za rzeczy, które w podróży i w moim trybie życia absolutnie nie są potrzebne. Jedyne czego ja potrzebuję to telefon. W tej chwili nawet z podstawowym abonamentem w Polsce mamy tanio i wygodnie w całej Unii Europejskiej. Chcesz mieć swoje miejsce na ziemi, swoje mieszkanie, do którego zawsze będziesz mógł wrócić? Pewnie właśnie dlatego mój tryb życia nie jest dla Ciebie dobry. Ja kiedyś też tak chciałem, ale już się przyzwyczaiłem do życia bez jednego konkretnego domu i okazuje się, że można tak spędzić kawałek życia. Nigdy nie powiedziałem, że to dobre dla każdego. Nigdy nie powiedziałem, że to mój sposób na spędzenie całego życia do samego końca.

Jeśli ktoś nie chce w ten sposób żyć, to wypadałoby się do tego przed sobą przyznać, a nie mówić wszystkim, że nie może bo to i to i tamto i w ogóle praca zła i życie złe i żona zła, a "tory, tory też były złe".

Artykuł

Sprzedałeś się sponsorowanym artykułem.

Myślę, że większość z nas zdawała sobie sprawę z tego, że pisanie artykułów to jest taka praca. Moment, w którym ktoś dowiaduje się, że na "robieniu internetu" się zarabia i jest z tego powodu oburzony, przypomina trochę moment, w którym ktoś obraża się na sieć sklepów, która sprzedaje wypatroszone króliki, czy świnki w całości "bo to okrutne", a ludzie nie wiedzieli do tej pory skąd się mięso w sklepach bierze. Przerabialiśmy już takie tematy w polskiej sieci, więc nie powinniśmy być nimi zaskoczeni. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania na każdy temat, jednak to wielkie zaskoczenie, że za pisanie artykułów ktoś płaci, jest jak najbardziej nie na miejscu. Zdradzę tajemnicę: za każdy mój artykuł na JM ktoś płaci. Każdy, nawet najgorszy, ma swoją wartość określoną w polskich nowych złotych, czasami ze względu na jakość artykułu ta wartość jest po prostu śmieszna, dlatego staramy się robić to tak, żeby wartość artów była jak największa.

I tak się sprzedałeś

Prawie każdy z nas się "sprzedaje" w pracy, bo robi coś, co jego szef sprzedaje za więcej pieniędzy niż dostaje pracownik. Ciężko A.D.2017 wierzyć w to, że to jakoś inaczej działa i pieniądze biorą się z nieba.

Zmyślona historia tylko pod reklamę.

Dostałem brief od klienta i mogłem go odrzucić z miejsca, ale okazało się, że idealnie do mnie pasuje, więc wziąłem. Wcale nie musiałem tego robić, ale miałem ochotę się tym podzielić, po prostu wcześniej nie było za bardzo okazji. Specjalnie wstawiłem swoje zdjęcia "na dowód", żeby nie było wątpliwości.

Wyłączenie komentarzy i okejek było z Twojej strony chamstwem.

Nie mam na to żadnego wpływu, więc absolutnie nie przyjmuję pod tym kątem obelg, ale pewnie zrobiłbym to samo, żeby nie dawać pola do popisu trollom rozkręcającym gównoburze pod każdym tego rodzaju artem. Tu nie chodzi o dobro kampanii, tylko o dobro nas wszystkich, bo nie ma sensu się spinać. Możliwość komentowania reklam też nie jest powszechnie stosowana. Nie wyobrażam sobie tego jak wyglądałby internet, gdyby każdą reklamę dało się w każdym miejscu komentować.

Zrobiłeś źle X, Y, Z...

Takiego rodzaju "krytyki" nie przyjmuję, bo jeszcze nie udało mi się trafić na taki komentarz, za którym szła by naprawdę konkretna merytoryczna i sprawdzona empirycznie wiedza w temacie tego czym się zajmuję. Nie jestem jakimś wybitnym mózgiem i nie pozjadałem wszystkich głów i książek, ale argumenty z którymi czasami muszę się kopać są naprawdę tak absurdalne, że witki opadają.

Ja się na tym znam i powiem ci, że...

Im bardziej ktoś pisze, że się na czymś zna, tym bardziej w trakcie rozmowy udowadnia, że: patrz na grafikę wyżej.

Ogólnie rzecz ujmując, jeśli ktoś codziennie jeździ samochodem to może znać się na samochodach, ale nie będzie znał się na projektowaniu samochodów, choć może mieć w tej kwestii jakieś ciekawe przemyślenia, ale to będą wciąż tylko niepotwierdzone koncepty, z których 50% fajnie wygląda na papierze, ale w ogóle nie działa, a pozostałe 50% tak naprawdę nie ma sensu. Fajnie by było mieć 3 koła w samochodzie, przecież to oszczędność na oponach. W pewnym sensie jest to logiczne, ale nie działa. W tym co ja robię jest masa rzeczy, które wielu osobom wydają się nielogiczne, ale działają.

Wiem jak działają agencje reklamowe i po tym co zrobiłeś już nigdy nie będziesz miał okazji puścić artykułu sponsorowanego.

Już jest za późno, żeby to powiedzieć. No i "patrz wyżej".

Idea życia "stać mnie na wszystko"

Irytuje mnie, że pomimo tytułu w artykule nie ma konkretów na temat tego co zrobić, żeby mnie było stać na wszystko itd.

W artykule oczywiście to jest zawarte. To kwestia podejścia. W artykule opisałem pewien sposób podejścia do życia, który nie opiera się na pieniądzach. Osoby, które są zapatrzone w pieniądze uważają, że mój sposób musi polegać na zarabianiu niesamowitej kabony i że zwyczajnie kłamię w artykule. Nie, nie zarabiam niesamowitych pieniędzy, a stać mnie na wszystko, bo przestałem się ograniczać. Tak jak wyżej pisałem, zamiast płacić 150 zł za pociąg, płacę 21 zł za samolot do Gdańska. Kwaterę nad morzem się znajdzie nawet za 25 zł za noc, tym sposobem można spędzić 2-3 dni nad Bałtykiem za 100 zł jedzenie (nigdy tak nie robiłem, przeważnie wynajmuję jakieś apartamenty, ale można i taniej, jak widać). Można też polecieć do jakiegoś innego kraju i zupełnie przyzwoicie żyć za drobne. A można też polecieć do któregoś z krajów południowej Europy gdzie jest po prostu tanio. Na przykład Portugalia to bardzo tanie miejsce, wystarczy przestać się ograniczać i przestać myśleć o pieniądzach i zagranicznych wojażach jak o czymś nieosiągalnym.

Przykład konkretny pierwszy

Prosty rachunek: utrzymanie własnego mieszkania w Warszawie (czynsz, rachunki, podatki) to około 18 000 zł rocznie, czyli 50 zł dziennie. Wynajem kosztuje o wiele więcej. Nie mam mojego mieszkania w Warszawie, bo wolę wydać te 18 000 zł na podróże i inne przyjemności, a za taki pieniążek można naprawdę sporo polatać samolotami (już wiemy jak) i pospać czasem nawet w najlepszych apartamentach w danym mieście. Z czego bardzo chętnie korzystam.

Przykład konkretny drugi

Na Teneryfie można wynająć mieszkanie 100 metrów kwadratowych nawet za 1200 zł miesięcznie plus liczniki. Czyli wychodzi nawet taniej niż utrzymanie własnego mieszkania w Warszawie. Za 800 zł miesięcznie może pożyć jak król w niektórych rejonach np. Ukrainy. Choć ja wolałbym posiedzieć na Teneryfie i w zimie wyjść rano z domu w krótkich spodniach, ziewnąć, podrapać się po jajach, zerknąć w lewo na ocean, potem w prawo na wulkan, uśmiechnąć się i znów podrapać się po jajach. No dla mnie bomba. Tak wygląda moja koncepcja wygrywania w grze o nazwie "życie" i to jest jak najbardziej w moim zasięgu.

Przykład konkretny trzeci


Na Ukrainie mamy taki np. Lwów, który poza Kijowem jest najdroższym miastem w tym kraju. Wynajęcie najlepszego dostępnego apartamentu w mieście wcale nie jest jakieś ekstremalnie tanie. Wynająłem więc 3 apartamenty jadąc tam z ósemką znajomych na kilka dni. Ze względu na dużą liczbę rezerwacji dostałem zniżkę 10%. Ostatecznie noclegi kosztowały nas circa 40 zł za osobę za dobę, bo im nas więcej, tym w przeliczeniu na osobę taniej. Chyba nie odkryłem nic nowego, prawda? Ale...

Nie stać mnie

Problem z "nie stać mnie" pojawia się w momencie, w którym znajomi mówią "jedziemy na Ukrainę, jedziesz z nami?", a człowiek od razu myśli, że przecież nie ma kasy. Później sprawdza ile kosztują hotele we Lwowie i łapie się za głowę, a do tego przejazdy, życie na miejscu "ło matko bosko, olaboga". Moje rozwiązanie tego problemu to tylko zmiana nastawienia, a nie narzekanie i marudzenie na wszystko i wkoło.
Mamy powyżej konkretne kwoty i sposoby, ale jedyne co ja zmieniłem u siebie to nastawienie - o tym był artykuł "wolno, wolno" i właśnie to są te detale i konkrety w kwestii tego jak zmieniłem swoje życie.

I to od tego życia "wolno" tak Ci z tym wszystkim wygodnie? No nie wydaje mi się.

W planach mam jeszcze takie pierdoły jak zobaczenie zorzy polarnej, zrobienie sobie zdjęcia na Trolltunga, czy wyprawa w Andy - nie śpieszę się z realizacją, będzie akurat dobry moment, to sobie zrealizuję. Dziś już wiem, że wcale nie potrzebuję na to niesamowitych pieniędzy, planowania i nie wiadomo jakich przygotowań, dlatego mnie na to stać, a nie dlatego, że mam nie wiadomo ile pieniędzy. Bo ich nie mam.

Powtórzę raz jeszcze to co zawarłem w artykule w kwestii finansów, które wszystkich tak bardzo grzeją: żeby człowieka (w tym wypadku mnie) było "stać na wszystko" wcale nie musi zarabiać więcej, tylko musi przestać się bać pieniędzy, przestać wynosić je na piedestał swojego życia i przestać uzależniać od nich wszystkie swoje ruchy. U mnie działa, z tym, że nie jarają mnie szybkie samochody i nie zamierzam sobie kupić Ferrari, więc nawet się nie zastanawiam, czy mnie stać, czy mnie nie stać. Nie mam wielkich potrzeb, ale lubię podróże, ładne apartamenty, baseny itd. Na to mi spokojnie wystarcza.

Wiemy już jak tanio się lata, jak tanio się mieszka na południu Europy czy nawet na Wyspach Kanaryjskich. Wiemy już, że wcale nie trzeba mieć kosmicznych pieniędzy, żeby z tego korzystać. Szczerze liczyłem, że nie będę musiał tego tak łopatologicznie tłumaczyć, bo przekaz artykułu był moim zdaniem bardzo jasny, a tym bardziej w komplecie z wcześniejszym artykułem Uwielbiam życie w dzisiejszych czasach, który polecam w szczególności malkontentom.

Ale ile tak konkretnie zarabiasz? Musisz mieć jakieś mocne źródło dochodu inaczej to jest niemożliwe.

Jeśli naprawdę tak to ludzi grzeje, to niestety, pewnie się zawiodą. Bez żadnego żenienia kitu, sprawdziłem teraz swój PIT i w zeszłym roku zarobiłem 29188 zł - to jest 2430 zł netto miesięcznie. Dla niektórych to może wydawać się dużo, ale trzeba się w tym wypadku zastanowić, czy "gdybym zarabiał 2430 zł miesięcznie, to stać by mnie było na imprezowanie na dachu Hiltona w Amsterdamie, popijanie drinków w basenie na dachu apartamentowca na Malcie, mieszkanie w Hiszpanii, itd?". Po zastanowieniu większość osób odpowie, że "2430 zł to stanowczo za mało", a mi absolutnie wystarcza, jak widać.

Oszczędności żadnych nie mam, jak mi coś zostaje na koncie na koniec miesiąca to wspieram potrzebujących. W zeszłym roku na takie cele przeznaczyłem około 6000 zł, więc na moje życie wydawałem średnio po 1920 zł miesięcznie. Zawiedzeni, co? Iskier nie ma złotych gór, ani konta po dziadku, ani nawet żadnych oszczędności, ani nawet kota. Ale, tak jak mówię, pieniądze są nieważne, w tym roku potrzebowałem więcej pieniędzy, więc w tym roku zarabiam więcej. To działa w tę stronę - potrzebuję pieniędzy: robię je; nie potrzebuję pieniędzy: nie robię. Tym sposobem mam o wiele więcej czasu wolnego na pierdoły "za frajer".

Naprawdę, można to zrobić jeszcze taniej, jeździć stopem, spać u obcych ludzi z internetu przez takie serwisy jak CouchSurfing. Ludzie to robią i żyją prawie za darmo. Ja jestem po prostu wygodny, wolę samoloty, ubery i apartamenty, a jeśli już z kimś jadę samochodem po grzeczności, to staram się dorzucić tyle ile trzeba na wachę, dlatego wydaję "tak dużo".

Oszukałeś...

Teraz dopiero widzę, że rzeczywiście raz oszukałem czytelników w tamtym artykule. Napisałem tam, że kiedyś zarabiałem 3 razy więcej. To nieprawda. Po spojrzeniu na ten PIT widzę, że kiedyś zarabiałem 4 razy więcej i wtedy wcale nie starczało mi pieniędzy na wygody i spokój w życiu. Byłem ciągle w pracy, żyłem w ciągłym stresie, a mój odpoczynek polegał przeważnie na intensywnym imprezowaniu, czyli przeważnie piciu "na odreagowanie". Dziś mam wszystko czego potrzebuję i jak widać, nie pieniądze są w tym najważniejsze, tylko luz, spokój i pozytywne nastawienie.

To o czym piszesz w ogóle nie ma sensu, to w ogóle nie działa, tego się nie da zrobić.

Zupełnie, uważam, uczciwie napisałem o tym, że to jest mój sposób na to, żeby mnie było stać na to wszystko i żebym ja miał czas na wszystko i o tym co ja zrobiłem ze swoim życiem. Nigdy nie powiedziałem, że sposób jest dobry dla każdego, ale jeśli dla kogoś będzie to inspiracją do zmiany swojego życia na to co dla niego lepsze, to będzie mi bardzo miło. Właśnie po to powstają moje artykuły. Czasem mają być tylko zabawne, czasem edukujące, a czasem mają mieć jakąś wartość dodaną.

Jeśli komuś się taki tryb życia nie podoba, to znaczy, że do niego nie pasuje, a nie, że moje życie jest chu*owe, co usilnie kilka osób starało mi się udowodnić. Teraz mieszkam sobie na wsi nad Morzem Śródziemnym, mam ciszę, spokój, rzut kapciem na plażę, palmy, wino, fajne żarcie itd. Jeśli ktoś tak nie chce, to ja na siłę przecież nikomu nie kazałem. :D Można za te same pieniądze siedzieć w Warszawie, w wielkiej płycie, wciągać sobie nosem smoga i patrzeć przez balkon na sąsiada jak "sra psa". Ja to robiłem przez 13 lat, wiem o czym mówię.

Kłamiesz, to nieprawda.

To, że nie potrafimy sobie czegoś wyobrazić wcale nie znaczy, że to coś nie istnieje.

Skończyłeś się.

Słyszę to od "życzliwych" w sumie odkąd zacząłem pisać na Joe, a artykułów, które miały ostatecznie przekreślić moją karierę, było już tyle, że przestałem liczyć.

Mówią, że tylko winny się tłumaczy.

Mówią też, że nie ma głupich pytań, więc staram się odpowiadać nawet na najbardziej absurdalne. :)

Wy tam macie wszyscy wyje*ane na czytelników, liczą się tylko kliknięcia.

Nas karmią Bojownicy. Całe moje podróże są w pewnym sensie sponsorowane przez czytelników, więc dlaczego mielibyśmy ich nie szanować i mieć na nich "wyje*ane"? Zależy nam na dobrym odbiorze, liczymy się z opiniami Bojowników, czytamy komentarze, śledzimy statystyki, analizujemy, wyciągamy wnioski. Stąd dzisiejszy wpis.


Z dołu przepraszam, że wpis taki długi. Wypadałoby napisać jeszcze więcej, ale o tym możemy porozmawiać przy innej okazji, bo mamy do obalenia kilka mitów często powtarzanych w komentarzach, typu "nie ważne co mówią, ważne, żeby mówili", "rozkręcanie gównoburzy pod kliknięcia", "clickbaitowy tytuł na Joe", etc. etc. Jeśli macie jakieś pytania w temacie, to zadawajcie je śmiało w komentarzach.
60

Oglądany: 53983x | Komentarzy: 208 | Okejek: 340 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało