Ponad 50 pojazdów i ponad setka osób uczestniczyła w karambolu, który miał miejsce w sobotni poranek na drodze międzystanowej nr 84, około 50 kilometrów od Baker City w USA. W wyniku 3 niezależnie od siebie następujących wypadków rannych zostało 12 osób. Nikt na szczęście nie stracił życia, ale niejaki Kaleb Whitby może mówić o prawdziwym szczęściu.
W sobotni poranek, około 9 rano, Kaleb Whitby jechał do swojej ciężarnej żony i dwuletniego synka. Warunki na drodze były tragiczne - na asfalcie zalegała warstwa niewidocznego gołym okiem lodu, panowała gęsta mgła i wiał silny wiatr.
Podczas wjeżdżania na jedno z niewielkich wzniesień Kaleb spróbował wyprzedzić ciężarówkę jadącą przed nim. Zjechał na lewy pas, ale zbyt gęsta mgła zniechęciła go do wykonania tego manewru. Wycofał się i zredukował prędkość, pozostając sporo w tyle za ciężarówką. Gdy zjeżdżał z górki znów zauważył ten sam pojazd. Tym razem stał on w poprzek drogi z naczepą złożoną niczym scyzoryk w stosunku do kabiny kierowcy.
Kaleb próbował jeszcze odbić w prawo, ale trafił w tył naczepy ciężarówki blokującej drogę. Siła uderzenia obróciła jego Chevroleta Silverado i uderzył w stojący z przodu samochód firmy FedEx. Gdy pojazd Whitby'ego utknął wbity przodem w ciężarówkę FedEx, Kaleb ujrzał w bocznej szybie światła nadjeżdżającej prawym pasem innej ciężarówki (Old Dominion Freight Line). "Skuliłem się tylko i zacząłem się modlić" - powiedział cudem ocalały kierowca.
"Kiedy zobaczyłem, że żyję, zacząłem głośno wołać o pomoc. Później będę się zastanawiał, dlaczego wciąż żyję" - powiedział "na gorąco" Kaleb Whitby, gdy pół godziny później strażacy oswobodzili go z wraku samochodu.
Jeszcze przez prawie godzinę Kaleb wraz z innymi kierowcami pomagał strażakom i służbom medycznym. Gdy dotarł w końcu do szpitala, lekarze przykleili mu dwa plastry na lekko rozcięty serdeczny palec prawej dłoni oraz przyłożyli worek z lodem pod opuchnięte oko. Porównując obrażenia jakich doznał mężczyzna ze stanem jego samochodu po wypadku można mówić o prawdziwym szczęściu.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą