Ile razy mama mówiła, żebyś założył/a czapkę? Albo że łyżeczka w szklance może wybić oko? Chyba nikt nie potrafi tego zliczyć. Podobnie jak setek innych powiedzonek, które umiłowali sobie rodzice. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że kiedy dzieci wyrastają i same mają potomstwo, powielają dokładnie te same hasełka, które niegdyś je denerwowały.
Teraz wszyscy już wiemy, że to nieprawda.
Porównanie zacne, choć ciut przesadzone, gdy dotyczy wypadu z kolegami na miasto.
Koniec, argument ostateczny, finito. Dalsza dyskusja jest bezcelowa.
Jest też inna wersja:
Oraz cała seria "gdy byłam/byłem w twoim wieku..."
Skoro nie poskutkowało za trzydziestym, to może już wystarczy...
Nie wychowałeś się w chlewie, prawda? No.
Kolejny argument ostateczny, choć rodzice nie są chyba w pełni świadomi jego oddziaływania.
Do dziś nikt tak naprawdę nie odkrył, ile części ma to słowo.
Od wielu lat niezawodny argument przy dziecku, które nie chce jeść.
Trzeba wiedzieć, kiedy czerpać wzorce, a kiedy uczyć się na czyichś błędach.
A jeśli nie, to istnieje spora szansa na to, że zapomnisz o całej sytuacji. Win-win.
To oczywiście tylko cząstka powiedzonek. Co jeszcze dodalibyście do tej listy?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą