Po przeprowadzce pierwszeństwo mają rzeczy najistotniejsze do przetrwania.
 

Schody prowadzą do niedużej antresoli,
 

na której większość miejsca zajmuje wielkie łoże.
 

Funkcjonalnie urządzona łazienka.
 

Ale zaraz, co my tu mamy w podłodze?
 

Wygląda na klapę, przy wynajmowaniu właściciel nic o tym nie mówił...
 

może będzie tam jakiś fajny schowek na narzędzia.
 

I jest! Narzędzia, stare farby. Nic niezwykłego, a co miało być? Lochy pod mieszkaniem?
 

Ale chwilunia, ten schowek wydaje się głębszy...
 

Nieee, to nie może być prawda... Skąd te schody!?
 

A jednak lochy!
 
W tym momencie demc7 przestała się czuć tak pewnie. Co robią tutaj lochy? Może są pod całym budynkiem? Klapa została zamknięta, zablokowana drzwiami do łazienki, a wsparcie w postaci koleżanki wezwane telefonicznie.


We dwójkę raźniej. Dalej znalazły się pokręcone korytarze.
 

Prawy korytarz prowadzi pod mieszkanie sąsiada.
 

Koleżanka sprawdziła, że ciągnie się on dużo dalej.
 

A co tutaj? Przestrzeń między mieszkaniem a sufitem? Do sprawdzenia później.
 

Korytarz na lewo wygląda obiecująco, choć jeszcze nic w głębi nie widać.
 

Graffiti? Tutaj? Czyli w ostatnim dziesięcioleciu ktoś tu był!
 

Piwnica jest bardzo przestrzenna.
 

W narożniku coś, co wygląda jak więzienne łoże. A może to krypta? Będzie z tego niezła ława do kina domowego.
 

Ktoś próbował to umeblować? Mam nadzieję, że to nie ołtarz do składania ofiar.
 

W środku pomieszczenia ktoś wydłubał kilka cegieł i wykopał dziurę. Ukryty skarb? A może poprzedni najemca ukrywał tu czyjeś zwłoki?
 

Schody prowadzące do mieszkania są jedynym wejściem do lochów. Są solidne i stosunkowo nowe, kilka lat temu budynek przechodził renowację, więc ktoś wtedy tu był
 

Trochę straszno mieszkać samej nad takim miejscem.