Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielopak weekendowy XIV

23 178  
8   18  
Głos z taśmy (kto wie o kogo chodzi?): "Poczekajcie, zanim się wypnę najpierw się zapnę. Witam wszystkich z tyłu naszego forum kawałki mięsne. W pierwszym rzędzie witamy wszystkich wrzucających..."

Podczas meczu trampkarzy trener mówi do jednego z chłopców z drużyny:
- Czy wiesz co to jest współpraca? Co to jest zespół?
Chłopczyk potakuje.
- A czy rozumiesz jak ważne jest to, żebyśmy razem wygrali?
Chłopczyk znów przytakuje.
- A zatem, kiedy sędzia odgwizduje twój faul, rozumiesz, że nie wolno się z nim kłócić, przeklinać i atakować go?
Mały piłkarz znów kiwa głową ze zrozumieniem.
- W porządku - mówi trener. - To teraz idź, proszę, i wytłumacz to swojej mamie.

by Grubel

* * * * *

Pięcioletni Amerykanin z braku towarzystwa bawi się sam na podwórku. W jednej dłoni dzierży kij baseballowy, w drugiej piłkę. Podrzuca piłkę wysoko do góry i krzyczy:
- Jestem najlepszym pałkarzem na świecie!"
Niestety chybia. Ale nie zraża się, rzuca piłkę jeszcze raz, niestety z podobnym skutkiem. Robi więc sobie małą przerwę, ogląda piłkę z każdej strony, potem sprawdza każdą rysę na kiju. Nic nie znalazłszy, krzyczy:
- Podejście trzecie, jestem najlepszym pałkarzem na świecie!"
I po raz trzeci wyrzuca piłkę do góry. Ta, oczywiście nie trafiona, spada na trawnik. Chłopczyk patrzy na nią z rozczarowaniem, lecz już po chwili jego twarzyczkę spowija szczerbaty uśmiech:
- Jestem najlepszym miotaczem na świecie!!!

by Quixote

* * * * *

Każdego roku Paul brał udział w loterii, chcąc za wygraną kupić nową ciężarówkę, lecz niestety zawsze przegrywał. Tym razem miało być inaczej. W tym roku Paul był przekonany, że wygra.
- Najważniejsza jest wiara - powiedział przyjacielowi - więc będę wierzył, miał oczy szeroko otwarte i jestem przekonany, że Bóg mi ześle jakiś znak.

Podczas festynu połączonego z loterią, Paul przechadzał się tam i tu, ale nie zauważył niczego szczególnego. Żadnej inspiracji, żadnego znaku od Boga. Dopiero, gdy stara pani Kelleher upuściła torebkę i schyliła się by ją podnieść, stało się coś niezwykłego. Kobieta nie nosiła majtek i Paul nagle zaobserwował, jak z nieba w kierunku tyłka staruszki zbliża się ognisty palec. Niby na tablicy, wyrysował na każdym pośladku kobiety cyfrę 7 i zniknął.

Dziękując Bogu, Paul pobiegł do kabiny loterii i zagrał na 77.
Kilka minut później wylosowano zwycięską liczbę.
I znowu, jak zawsze, Paul przegrał.

Zwycięskim numerem okazała się liczba 707.

by Reszka

* * * * *

Mieliśmy zajęcia z ginekologiem o sporej tuszy, który zapytał czarnoskórego Emanuela:
- Po czym poznać że kobieta jest w ciąży?
Emanuel:
- Kobieta jest w ciąży, bo nie ma miesiąćki, ma duży bdziuch i chce jej sie rzygać.
Prowadzący na to:
- Popatrz: ja nie mam miesiączki, mam duży brzuch i chce mi się rzygać jak tego słucham. Czy ja jestem w ciąży?

by Pezet

* * * * *

Pewnego razu grupa naukowców postanowiła wypróbować nową szczepionkę na kurach. Po jakimś czasie pojawił się raport naukowców:
"W jednej trzeciej przypadków szczepionka okazała się skuteczna. W jednej trzeciej przypadków szczepionka okazała się nieskuteczna. W jednej trzeciej przypadków nie można stwierdzić, czy szczepionka okazała się skuteczna, ponieważ kura uciekła"

by Pietshaq

* * * * *

Wychodzi facet z domu publicznego, aż tu nagle jebut coś spadło obok niego. Pochylił się i patrzy, a to koty tak gorąco marcowały, że aż zleciały z dachu. Wraca wiec pędem do przybytku miłości i krzyczy:
- Szefowo! Reklama wam spadła!

by Sasza

* * * * *

Dwóch głuchoniemych siedzi na piwie i omawia stanowczo spóźniony powrót do domu po popijawie poprzedniego dnia. Pierwszy mówi:
- Moja stara na szczęście spała, więc po cichutku wślizgnąłem się do łóżka i był spokój.
- Ee, to ty miałeś dobrze. Moja nie spała, tylko zaczęła mnie przeklinać, wypominać wszystko, normalnie stary, nie do wytrzymania.
- No i co zrobiłeś?
- Jak to co? Zgasiłem światło.

by Quixote

* * * * *

Było sobie małżeństwo, mieli dwóch synów, bliźniaków... Nawet mądre dzieciaki, ale klęli jak szewce... Pewnego wieczora mamuśka już nie wytrzymała i skarży się staremu:
- Jak któryś jeszcze raz przeklnie, to dam w pysk...
A ojciec na to:
- A bij ile chcesz, to twoje bachory!
Rankiem smarkacze w kuchni siedzą za stołem, a mamuśka pyta pierwszego :
- Co chcesz na śniadanie???
Smarkacz 1:
- Chcę kilka p**rdolonych naleśników...
DUP, dostał w łeb, leży nieprzytomny, krew z nosa, zęby na ziemi...
Stara pyta drugiego :
- A ty co chcesz na śniadanie?
A drugi patrzy na starą, potem na brata, potem znowu na starą i mówi:
- JEDNEGO K**WA JESTEM PEWIEN, NIE CHCĘ TYCH P**RDOLONYCH NALEŚNIKÓW!!!

by Hunter667

* * * * *

W pewnej wiosce, prawie na końcu świata, żył sobie ksiądz staruszek, który podczas mszy nigdy nie mówił kazań. Pewnego razu ową parafię odwiedził biskup i trochę się na biednego staruszka za to obruszył:
- A czemu to ksiądz - powiada biskup - kazań nie mówi.
- Aaa, bo to proszę, księdza biskupa, ludzie tu dobrzy, tak bardzo nie grzeszą, do kościoła chodzą to i kazań mówić nie potrzeba.
- Ależ proszę księdza, przecież to obowiązek, trzeba mówić kazania.
- Tak prawdę powiedziawszy, księże biskupie, to ja już tak dawno nie nauczałem, że już zupełnie zapomniałem jak się to robi.
- A to ja księdzu trochę podpowiem. Niech ksiądz najpierw zacznie z jakimś dowcipem, to potem gdy się wszyscy rozweselą, jakoś już to księdzu pójdzie. Na przykład, w następna niedzielę jest dzień matki, niech ksiądz powie taki żarcik na początek: Najlepsze dni mojego życia spędziłem w ramionach żony innego mężczyzny...to była moja matka.
A potem niech ksiądz kontynuuje z kazaniem.
Stary ksieżyna wziął sobie do serca słowa biskupa i w następna niedziele wszedł na ambonę i rozpoczął kazanie:
- Najlepsze dni mojego życia spędziłem w ramionach żony innego mężczyzny... mężczyzny... hmhm... mężczyzny...mężczyzny..... naprawdę nie mogę sobie przypomnieć kim była ta kobieta...

by Szymonek

* * * * *

Pewna firma zatrudniła nowego pracownika. Miał zacząć od poniedziałku, ale rano zadzwonił do swojego szefa:
- Jestem chory - oświadczył. Szef go usprawiedliwia.
Facet pojawia się w pracy we wtorek i pracuje ciężko przez cały tydzień, zadziwiając wszystkich swoją pracowitością i umiejętnościami. W następny poniedziałek znów dzwoni do szefa i oświadcza mu:
- Jestem chory.
Szef niechętnie usprawiedliwia go, zaznaczając jednak, że to już drugi poniedziałek z rzędu. I znów we wtorek facet przychodzi do pracy i pracuje do końca tygodnia, nawet szybciej i lepiej niż poprzednio.
W następny poniedziałek pracownik znów dzwoni.
- Jestem chory - powtarza. Szef go usprawiedliwia, postanawia jednak porozmawiać z nim we wtorek.
Następnego dnia facet pojawia się w pracy i zostaje wezwany do gabinetu szefa.
- O co chodzi? - pyta ten. - Widzę, że jesteś świetnym pracownikiem, ale jesteś tu dopiero trzy tygodnie i w każdy poniedziałek twierdzisz, że jesteś chory?
- Chodzi o to, że moja siostra ma fatalne małżeństwo i w każdy poniedziałek przed pracą jadę do niej ją pocieszyć - tłumaczy pracownik. - Od słowa do słowa i zawsze kończy się to tym, że przez cały dzień uprawiamy seks.
- Z siostrą?! - krzyczy szef. - Przecież to obrzydliwe.
- Mówiłem panu, że jestem chory.

by Grubel

* * * * *

W zeszłą niedzielę mówiłem kazanie do dzieci o Aniołach. Opowiadam im jak wyglądają, czym się zajmują itd. W końcu pytam się dzieciaków: A cobyście zrobili, jakbyście nagle spotkali takiego Anioła na ulicy. Dzieciaki ręce podnoszą. Wyciągam mikrofon do takiego może sześciolatka, a ten na to:
- Ja to bym się proszę księdza chyba zesrał!
Niestety, kazania nie dokończyłem.

by Dalcz

* * * * *

Boy-Żeleński wybrał się raz do restauracji w towarzystwie Szkota. Zjedli dobry obiad i gawędzą. Szkot mówi:
- Naucz mnie jakiegoś zdania po polsku.
Boy: - W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...
Szkot: - To za trudne. Daj coś łatwiejszego.
Boy: - Dobra, to krzyknij głośno: kelner, rachunek proszę!!!
Szkot (bezbłędnie): - W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...

by Kociara

* * * * *

Osiemnastoletni Porky był przyjacielskim chłopcem, który zawsze chciał robić wszystko jak należy. Niestety - nie był zbyt bystry. Kiedy znalazł swą pierwszą pracę - w charakterze chłopca na posyłki - jego pierwszym zadaniem było pójście po kawę dla wszystkich w biurze. Wygrzebał więc z magazynu termos i wali do sklepu (oni tam w Stanach wszędzie kawę dają). Wchodzi i pyta się sprzedawcy:
- Dobry, wejdzie tu sześć kaw?
- Wejdzie - odpowiada sprzedawca.
- To ja poproszę dwie czarne, dwie z mlekiem i dwie bez kofeiny.

by Quixote & Grubel

* * * * *

- Co to jest świętoszkowatość? - pyta katecheta małego Franka.
- Na przykład moja mama jest świętoszkowata, proszę księdza - odpowiada chłopiec.
- Co przez to rozumiesz?
- Przez cały rok zażywa pigułki antykoncepcyjne, a na Boże Narodzenie śpiewa: "Przyjdź, Dzieciątko, przyjdź".

by Paskud


Głos z taśmy (druga zagadka): "A teraz coś z zupełnie innej beczki..."


Było sobie w mieście dwóch żydków, którzy się podobnie nazywali. Jeden to był Icek Kon, a drugi Icek Kohn.
Któregoś dnia do żony Kona przyszedł poborca podatków i domagał się 200 złotych. Żona mówi:
- Ale może to nie o mego męża chodzi, tylko o tego drugiego Icka. Tego Kohna?
Więc poborca pyta:
- Czy pani mąż ma "h" w środku?
- Może i w środku ma "cha", ale nie na tyle mocno, by od razu za to płacić dwieście złotych.

by Paskud

* * * * *

Lejb Sobel ożenił się i do znudzenia wychwala kolegom zalety swej urodziwej połowicy.
Pewnego dnie spotyka przyjaciela. Ten bierze go pod ramię i szepce do ucha:
- Daj ty spokój z tym gadaniem. Śmieją się z ciebie. Czy ty nie wiesz, że twoja żona ma czterech kochanków?
- I co z tego? - uśmiecha się Sobel - Wolę mieć dwadzieścia procent w dobrym interesie niż sto procent w złym

by Mila_2

* * * * *

Żyd pyta rabina co zrobić z tym trzecim, który przychodzi do niego codziennie, objada go, przesiaduje..
- Ty jemu powiedz baśnie - radzi rabin
- Ale jaką baśnie?
- Zaczyna się tak: był raz Żyd, raz, ale nie co dzień!

by Iskierka

* * * * *

Spotykają się Mosze i Icek.
- Szalom, Icek - mówi Mosze.
- Ty mnie Mosze nie mów Icek, ty mnie mów Icek Szczęście.
- A to dlaczego?
- A bo ja miał wczoraj lecieć do Nu Jorka, ale żem się na samolot
spóźnił.
- I to ma być szczęście?
- Nu dyć, bo ten samolot się rozbił i wszyscy pasażerowie zginęli!
Po tygodniu znów spotykają się Mosze i Icek.
- Szalom, Icek Szczęście. - mówi Mosze.
- Ty mnie Mosze nie mów Icek Szczęście, ty mnie mów Icek Szczęście
Szczęście.
- A to dlaczego?
- A bo jak ja się wczoraj kochał z moja Rachela to żyrandol spadł mi
na d*pę!
- I to ma być szczęście?
- Nu dyć, bo tam gdzie d*pę to ja wcześniej głowę miał!

by Paskud

* * * * *

Kupił sobie Icek nowe buty. Postanowił pochwalić się Salcie. Wchodzi więc nagi, tylko w butach, do sypialni, i mówi:
- Salcie! Ty popatrz na mnie!
Salcie odpowiada:
- Ja patrze. Jak wisiał tak wisi...
- Salcie! On nie wisi! On sie patrzy na moje nowe buty!
- Oj Icek! Ty sobie lepiej kup nowy kapelusz!

by Paskud


No i po wielopaku... Pamiętajcie - za tydzień o tej samej porze... A dla niecierpliwców pozostaje codzienna dawka humoru, czyli forum "Kawałki mięsne".



Oglądany: 23178x | Komentarzy: 18 | Okejek: 8 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało